wtorek, 28 grudnia 2021

Pilot Rezydent Grecja - Barbara Rizou: Czy Safona – starożytna poetka – była lesbijką?

Pilot Rezydent Grecja - Barbara Rizou: Czy Safona – starożytna poetka – była lesbijką?:     Antycznych poetów znamy wielu, ale poetkę tak naprawdę tylko jedną. Bo tylko jedna z nich osiągnęła status na poły legendarny. Nazywała ...

Czy Safona – starożytna poetka – była lesbijką?

 

  Antycznych poetów znamy wielu, ale poetkę tak naprawdę tylko jedną. Bo tylko jedna z nich osiągnęła status na poły legendarny. Nazywała się Safona. 
Dla Platona była dziesiątą muzą, dla Anakreona słodko śpiewała, a Horacy w drugiej odzie mówił, że nawet zmarli w podziemiach słuchają jej pieśni z podziwem w świętej ciszy. Safona jest uważana za najważniejszą poetkę liryczną starożytności, a przez wielu za pierwszą zadeklarowaną lesbijkę. Ale czy to prawda?


   Nie wiemy kiedy dokładnie się urodziła i nie wiemy kiedy zmarła. Wiemy, że żyła gdzieś na przełomie VII i VI wieku. Być może urodziła się około 630 roku p.n.e. a kiedy zmarła…. tego tak naprawdę nie wie nikt. Mówi się, że Safona wyszła za zamożnego i życzliwego młodego mężczyznę z Andros na Korfu i miała z nim córkę Kleidę.  Urodziła się jednak w Eresos na pięknej wyspie Lesbos i była rówieśniczką Alkaiosa i Pittakosa. Safona pisała wiersze miłosne, hymny do bogów i pieśni weselne. Komponowała swoje wiersze i śpiewała je grając na lirze - w świecie greckim poezja lityczna (która nosi nazwę od instrumentu lira) zawsze, ale to zawsze była śpiewana i nieraz tańczona.

  Z powodu niepokojów politycznych na Lesbos, które doprowadziły do wygnania arystokracji z wyspy, Safona na jakiś czas schroniła się na Sycylii. Wrócił kilka lat później po obaleniu tyranii. Mówi się, że w tym czasie Safona założyła na wyspie konserwatorium i zgromadziła w nim młode arystokratki z Lesbos, aby uczyć je tego co kobiety umieć powinny. A powinny umieć być piękne, delikatne i wrażliwe. Takie były wtedy wobec kobiet wymagania. Spędzały więc z Safoną całe dnie w cudownych okolicznościach przyrody i słuchały jej poezji, próbując tworzyć też własną.

  Bliski związek Safony z jej studentkami został uznany za nieprzyzwoity między innymi przez komików z Attyki, którzy zdyskredytowali zarówno jej pracę, jak i ją samą, nazywając ją… lesbijką. Krążyły o niej i krążą rozmaite mity, a często wręcz złośliwe oszczerstwa. Patriarchat nie mógł pojąć, że można być intelektualnie i artystycznie utalentowaną kobietą, rozpuszczał więc o  Safonie najbardziej absurdalne plotki, łącznie z tą, że była prostytutką. Mimo wyraźnego sentymentu, jaki okazywała swoim uczennicom, jej homoseksualizm nie jest potwierdzony żadnym źródłem.


   Jej dzieła gloryfikują miłość – być może miłość między kobietami - ale nie wiadomo, czy kiedykolwiek zrobiła to, co napisała. W rzeczywistości, dziś badacze jej prac kwestionują homoseksualny wymiar Safony, ponieważ nie ma dowodów na to, że uprawiała seks z kobietami. To oczywiście nie przeszkodziło chrześcijańskim poetom przeklinać jej poezję, w czasie gdy wydawcy jej utworów zmieniali jej teksty miłosne, usuwając fragmenty lub zmieniając słowa, których ówczesna publiczność, ich zdaniem, nie mogła zaakceptować. W XI wieku (1073 roku) nie kto inny jak papież Grzegorz VII, miał nakazać spalenie wszystkich dzieł Safony. Gdy w 1453 roku upadał Konstantynopol, stolica Wschodniego Cesarstwa Zachodniorzymskiego, i symbolicznie skończyło się tym samym średniowiecze, nie było już ani jednego oryginalnego dzieła wielkiej poetki z Lesbos. Na szczęście jak się później okazało, co nieco ocalało na egipskich papirusach.


   Według Owidiusza Safona rzekomo popełniła samobójstwo, kiedy już jako dojrzała kobieta miała się zakochać w żeglarzu Faonie, i odrzucona przez niego rzucić się ze skały do morza, by niechybnie w nim zginąć. Ta opowieść dotrwała do naszych czasów i jest najpewniej produktem greckich komedii, w których przedstawiano Safonę w sposób karykaturalny. W tym przypadku opowieść o Safonie i Faonie wydaje się być kalką mitu o Afrodycie i Adonisie, który nosił zresztą przydomek Faon. Dzisiejsi historycy kwestionują ten mit i twierdzą, że musiała ona umrzeć naturalnie w wieku 50 lat, gdzieś pomiędzy 580-570 p.n.e.


  Safona, choć pisała dla bardzo wąskiego grona, sławę - naprawdę światową - zyskała już w antyku. Jeszcze w czasach starożytnej Grecji Safona weszła do kanonu. Nauczana była w szkołach retorycznych a jej dzieła przechowywano w słynnej Bibliotece Aleksandryjskiej – ówczesnym intelektualnym epicentrum świata helleńskiego. Z innym wspaniałym poetą z Lesbos, Alkajosem, przedstawiano ją na licznych wazach. Komediopisarze, o czym wspominałam wcześniej, umieszczali ją, niestety dla niej, w swoich sztukach. Można powiedzieć, że Safona została celebrytką, a nawet więcej, zaczęto ją nazywać dziesiątą muzą. Niezwykłą rolę odegrała, w Rzymie, gdzie w I wieku p.n.e. tłumaczył ją na łacinę pewien utalentowany poeta Katullus, który zresztą cykl utworów do swojej ukochanej zatytułował „ Lesbia” Katullus wprowadził do poezji nowy typ kobiety „puella docta” czyli uczona dziewczyna co ma znaczenie niebagatelne. Oto bowiem obok rzymskiej matrony pojawia się emancypantka, kobieta lekceważąca - oczywiście na miarę swoich możliwości – konwenanse, mająca własne zdanie i chcąca choć w jakiejś części decydować o sobie. Prototypem literackim mądrej i niezależnej kobiety jest więc Safona. Nie muszę oczywiście dodawać, że dla konserwatystów taka wizja kobiety była przerażająca. Podobnie jest zresztą do dzisiaj.

Cdn. 

 

niedziela, 26 grudnia 2021

Pilot Rezydent Grecja - Barbara Rizou: Dlaczego obchodzimy Boże Narodzenie 25 grudnia?

Pilot Rezydent Grecja - Barbara Rizou: Dlaczego obchodzimy Boże Narodzenie 25 grudnia?:    Prawda jest taka, że ​​żaden tekst źródłowy nie podaje dokładnej daty narodzin Chrystusa.    Według relacji z Nowego Testamentu zarówno C...

Dlaczego obchodzimy Boże Narodzenie 25 grudnia?

   Prawda jest taka, że ​​żaden tekst źródłowy nie podaje dokładnej daty narodzin Chrystusa.


   Według relacji z Nowego Testamentu zarówno Chrystus, jak i jego uczniowie nie obchodzili urodzin, a wg. Ewangeli św. Łukasza ( 22:19, 20) Jezus wyraźnie poprosił swoich naśladowców, aby zachowali pamięć o jego ofiarnej śmierci a nie narodzinach. Żydzi również odrzucali obchodzenie urodzin jako zwyczaj pogański, prawdopodobnie ze względu na związek między urodzinami a astrologią i wróżbiarstwem i taką samą postawę przyjęli chrześcijanie w pierwszych dwóch wiekach istnienia Kościoła chrześcijańskiego.


   Dlatego we wczesnych latach chrześcijańskich narodziny Chrystusa nie były świętem szczególnym i chrześcijanie obchodzili je razem ze chrztem 6 stycznia. Dopiero - zgodnie z przekazami - Bazyli Wielki jako pierwszy w Cezarei Kapadockiej w 376 r. wygłosił przemówienie z okazji... świąt Bożego Narodzenia.Wcześniej jednak, w 354 r., po wielu sporach i dyskusjach, 25 grudnia został uznany w Rzymie jako dzień narodzin Chrystusa z bardzo ważnego dla Kościoła powodu.
Dzień ten został wcześniej ustanowiony przez Rzymian jako dzień narodzin perskiego boga Mitry.

Bóg Mitra

   Rzymianie powracający z wojen na Wschodzie przywozili ze sobą kulty wielu bogów. Mitra był jednym z najpopularniejszych, ponieważ był bogiem światła, słońca, które walczy i wygania ciemność. Jego narodziny połączono z zimowym przesileniem słońca, które od 25 grudnia zaczyna dłużej świecić na niebiańskim firmamencie.
Dla Rzymian był to dzień radości, ponieważ ciemność odchodziła, a światło nadchodziło. Był to tak uroczysty i umiłowany dzień, że żadne zakazy i perswazje Ojców Kościoła, nie było w stanie ani przekonać ani nawet zmusić pierwszych chrześcijan do zaprzestania jego świętowania. Dlatego Ojcowie Kościoła znaleźli wypróbowany i przetestowany sposób - „podmienienia”. Innymi słowy 25 grudnia, do tej pory obchodzony jako dzień urodzin Mitry, ustalono dniem narodzin Jezusa Chrystusa, czyli nowego Słońca, które wypędziło mroki bałwochwalstwa z dusz ludzi i zalało je chrześcijańskim światłem. I tak 25 grudnia jedno Słońce zastąpiło drugie, w wyniku czego ta data została ustalona jako oficjalna data narodzin Chrystusa.



  Świętowanie Bożego Narodzenia 25 grudnia przeszło z Zachodu na Wschód około 376 roku, a w 386 roku św. Jan Chryzostom wezwał kościół w Antiochii, aby wyznaczył 25 grudnia jako dzień obchodów Narodzenia Pańskiego.
Znacznie później, w 529 r., cesarz Justynian zakazał wykonywania prac i robót publicznych w okresie Bożego Narodzenia i ogłosił je dniem wolnym od pracy. Do 1100 roku - kiedy działalność misyjna w pogańskich plemionach europejskich zakończyła się - wszystkie narody Europy obchodziły Boże Narodzenie.

 Cdn.

 








niedziela, 28 listopada 2021

Pilot Rezydent Grecja - Barbara Rizou: Hermafrodyta - dwupłciowe bóstwo

Pilot Rezydent Grecja - Barbara Rizou: Hermafrodyta - dwupłciowe bóstwo:      Człowieka od zarania dziejów pociągał tajemniczy, fascynujący i nieodkryty świat. Szukał wytłumaczenia dla działania sił przyrody, natu...

Hermafrodyta - dwupłciowe bóstwo

    Człowieka od zarania dziejów pociągał tajemniczy, fascynujący i nieodkryty świat. Szukał wytłumaczenia dla działania sił przyrody, natury, klęsk żywiołowych a nawet dla pewnych odchyleń w budowie i strukturze ludzkiego ciała. Starożytni Grecy – za pomocą mitów - próbowali zinterpretować i zrozumieć wszystkie otaczające ich - zarówno zachwycające jak i niepokojące - zjawiska.    Tak samo było w przypadku Hermafrodyty.


  Hermafrodyta (lub Hermafrodyt) był synem Hermesa i Afrodyty, którego nimfy wychowały w jaskiniach góry Ida na Frygii. Jego twarz odzwierciedlała wdzięk i piękno obojga rodziców, od których wziął swoje imię. W wieku piętnastu lat opuścił górę, na której dorastał, aby wędrować po Azji Mniejszej i poznawać nowe miejsca. Przechodził przez miasta w Licji i Karii, gdzie pewnego pięknego dnia zatrzymał się, na odpoczynek, przy źródle zwanym Salmakis, źródle, którego wody tworzyły jezioro.

   Nimfa źródła, próżna i pewna siebie Salmakis, oczarowana pięknem młodego mężczyzny, zakochała się w nim do szaleństwa. Hermafrodyta pozostał jednak niewzruszony i obojętny wobec jej erotycznych zapędów. Kiedy poczuła, że na nic ​​jej wysiłki, udała obojętność i odeszła od źródła. Hermafrodyta myśląc, że jest sam, zanurkował w zimnej, źródlanej wodzie i delektował się chwilą rozkoszy. Jednak Salmakis, która ukrywała się w krzakach i obserwowała młodego mężczyznę, widząc go samego i bezbronnego w swoim królestwie, również zanurkowała i z całych sił przytuliła do siebie. 

  Hermafrodyta, bez względu na to, jak bardzo się starał, nie mógł wyrwać się z objęć nimfy, która zaślepiona namiętnością błagała bogów, by nigdy ich nie rozdzielili. Bogowie spełnili jej życzenie i zjednoczyli oba ciała w jedno, tworząc nową istotę o podwójnej naturze, ani wyraźnie żeńskiej, ani wyraźnie męskiej.

   Hermafrodyta, gdy poczuł, jak jego ciało scala się z ciałem kobiety, przeklął źródło i błagał rodziców, aby sprawili, że każdy mężczyzna, który wpadnie do jego wód, stracił swoją męskość. Hermes i Afrodyta wysłuchali prośby swojego syna i przekazali źródłu straszną, tajemną moc.

Cdn.

niedziela, 21 listopada 2021

Pilot Rezydent Grecja - Barbara Rizou: Zeus żyje!!! Jest wśród nas. Cz.3 ostatnia

Pilot Rezydent Grecja - Barbara Rizou: Zeus żyje!!! Jest wśród nas. Cz.3 ostatnia:   Przez dziesięć miesięcy Zeus spędzał z kapłanką noc, po uroczystościach ku czci bogini Afrodyty. Ale jedenastego wszystko się zmieniło …...

Zeus żyje!!! Jest wśród nas. Cz.3 ostatnia

 Przez dziesięć miesięcy Zeus spędzał z kapłanką noc, po uroczystościach ku czci bogini Afrodyty.

Ale jedenastego wszystko się zmieniło …

Jedenastego - który był jednocześnie ostatnim w jej kadencji - Zeus z daleka zobaczył procesję płynącą z Pessady, tak jak za pierwszym razem, gdy zobaczył dziewczynę z Ainos. Ale tym razem wszystko było inaczej, nie tak, niezgodne z zasadami. Nie było liści laurowych, gałęzi sosnowych ani szyszek jodłowych z Ainos, które zwykle zdobiły łodzie. Kapłanka nie stała na dziobie pierwszego statku. Na jej miejscu stał wysoki, stary, przestraszony, cierpiętnik o bladej, szczupłej twarzy i długiej brodzie, raczej brzydki. W ręku trzymał symbol. Symbol, który Zeus napotkał kilkakrotnie podczas swoich podróży wzdłuż fenickiego wybrzeża i Kartaginy i na którym widział ukrzyżowanych najgorszych przestępców. Wszystkie łodzie miały krzyż na dziobie. Im bardziej się zbliżali, tym wyższy i bardziej imponujący wydawał się ten trzymany przez starca. Jakby tym „berłem” chciał wziąć morze pod swoje panowanie i odpędzić złe duchy morza w taki sposób, żeby nawet bogowie chwalili i uznawali nowego Pana.

 

  Kiedy przybyli na wyspę i zobaczyli ołtarz oraz świątynię, krzyżowiec wyszedł z nowym „berłem” mocy i pobłogosławił nową władzę na wyspie. Potężny jęk, który wydobył się z wnętrza ziemi i morza, wstrząsnął wyspą – był to sprzeciw bogów, którym odebrano ostatni przyczółek.  I z dzikiego oburzenia zatrzęsła się świątynia, a posąg bogini Afrodyty spadł z ołtarza - gdzie Zeus i Dziewczyna spędzili w miłości tyle nocy - i został tam pochowany w spienionych falach, które kiedyś ją narodziły. Jej moc na Ziemi nie była już pożądana, bo ludzie nie chcieli jej pięknego posągu, ostatniego na Ziemi, który strzegł całej potęgi jej magii.

   Kiedy na wyspie zapanowała nowa wiara, Zeus dostrzegł niechęć ludzi do bogów olimpijskich i złapał się we własne sieci, bo został na zawsze związany z tą wyspą, jako rybak - ponieważ na grzesznych bogów czeka wieczna kara. To dlatego Zeus musiał zostać na Ziemi, podczas gdy inni, niewinni Bogowie udali się na Olimp, żeby móc nas stamtąd do dzisiaj obserwować, poprzez gęste chmury i mgły .Nazwa wyspy uległa wtedy zmianie, bo kapłan tej nowej religii odkrył tajemnicę biednej dziewczyny. Wśród młodych apostołów był przystojny, czarnowłosy młody marynarz, ten sam którego tożsamość ukradł Zeus. Podczas swoich długich podróży przyjął nową religię, więc poproszono go o powrót do ojczyzny. Byłej kapłance łatwo przyszło podążać za takim kaznodzieją -  wszak odnajdowała w nim ukochaną postać ze świątyni Afrodyty. I poślubiła go. Ponieważ jej mąż często półsłówkami napomykał o jej romansie w świątyni Afrodyty, czemu ona jako jego legalna żona zaprzeczała, postanowiła nie żyć dłużej w grzechu i wyznała wszystko proboszczowi swojej parafii. Ten nakazał jej – w ramach pokuty - modlić się w każdą pochmurną, letnią noc, wtedy, kiedy on będzie jej szukał w jej gorączkowych snach. I tak robiła.

   Ale mimo żarliwej modlitwy, nie udało jej się zetrzeć z ciała smaku jego słodkich pocałunków. Diabeł tej pamięci nigdy nie opuści jej całkowicie. Wielokrotnie w milczeniu, przez długie dnie i noce, gdy jej męża marynarza przy niej nie było, jej myśli wędrowały na wyspę Zeusa - tak ją teraz nazywano - i uważała, że tamte boskie chwile były najszczęśliwszymi w jej życiu. Kiedy patrzyła na swego syna, półboga, bawiącego się nago na plaży z dziećmi rybaków, uśmiech pojawiał się na jej ustach i nazywało go wtedy swoim najdroższym, słodkim Zeusem. To oczywiście nie mogło się podobać ani jej mężowi ani księdzu, więc kategorycznie zakazali jej tak go nazywać. Ale dziecko, jak wszyscy potomkowie bogów, w końcu stało się wielkim bohaterem wojny, zagrażając Cesarstwu Rzymskiemu, a jego imię pozostało nieśmiertelne, podobnie jak Herkulesa.

A Zeus?

Zeus dzięki swojemu boskiemu wzrokowi – jedynej mocy, która mu została – mógł oglądać miłosne sceny między żeglarzem a dziewczyną, bez możliwości interwencji i pocieszenia. Widział jak ten ją pieści i przytula, żeby mogła  zapomnieć o duchach przeszłości i mogła żyć z nim spokojnym życiem. Tak jak wszystkie emocje w Bogu Błyskawic - tak i zazdrość -  były bardzo silne a teraz zostały rozpalone do czerwoności przez jego erotycznego przeciwnika. Ta tortura tantalowa była również najgorszą częścią istnienia wygnańca na wyspie, Zeusa. Ale wiedział, że na to zasłużył. Czuł się jak młody Prometeusz, tylko, że jemu codziennie pękało serce.

  Tylko raz w miesiącu – w dniu kiedy dawniej kapłanka składała ofiary Afrodycie – Zeus, na krótko był uwolniony od swojego prometejskiego cierpienia (to wszystko, co Święty Apostoł zostawił mu z poprzedniej wszechmocy). Rano gdy się budził – tak jak wtedy gdy miał w swoich objęciach dziewczynę – czekała na niego, jego czarna łódź ukryta w skałach i przez jeden dzień mógł spokojnie wykonywać zawód, którego wtedy użył w złych intencjach. I robił to z nadludzką przyjemnością, tak żeby ten krótki dzień nadał sens nadchodzącym tygodniom. Płynął szybko -  jak rybak na otwartym morzu - aby ponownie zobaczyć swoją Ziemię. Często, ponieważ był zmęczony zarówno ludzką, jak i boską samotnością, udawał się na pobliską plażę, aby zgubić się wśród innych rybaków. W ten sposób stał się znany w Pessadzie. Uważano, że był  marynarzem z pobliskiej wyspy, który co miesiąc przypływał na Kefalonię do pracy. Inni nazywali go latającym kapitanem, kiedy w cudowny sposób potrafił dotrzeć do Zante a nawet do Patry w jeden dzień. Ale to pływanie Zeusa zawsze musiało kończyć się przed zapadnięciem zmroku. Kiedy niebo stawało się złote, a cienie rosły, musiał dotrzeć do brzegu, aby przed zapadnięciem zmroku łódź wróciła na wyspę Zeusa. W przeciwnym razie straciłby te comiesięczne podróże na rok, ponieważ łódź nie pojawiłaby się ponownie.

    Czasem, ale zdarza się to bardzo rzadko - bo niewielu jest tych, którzy chcą odwiedzić wysepkę Zeusa – to on zawozi tam nieznajomego. Podróż z samym Zeusem, otwiera takiemu śmiertelnikowi umysł i oczy na inne podróże; w jego podróży życia, oraz daje mu zrozumienie wszystkich pięknych i magicznych rzeczy na Ziemi. Dawno temu poprowadził młodego człowieka, Anglika, Lorda i od tego momentu ten stał się wielkim poetą, który całym sercem pokochał Grecję. Klątwą spotkania z Zeusem jest tęsknota za tym co odległe, nieosiągalne, nieuchwytne…

Cdn.

środa, 10 listopada 2021

Pilot Rezydent Grecja - Barbara Rizou: Zeus żyje!!! Jest wśród nas. Cz.2

Pilot Rezydent Grecja - Barbara Rizou: Zeus żyje!!! Jest wśród nas. Cz.2:     Po ujrzeniu pięknej kapłanki nic nie mogło zmusić Zeusa do opuszczenia Czarnej Góry. Zgromadzenie bogów na tesalskim Olimpie musiało zos...

Zeus żyje!!! Jest wśród nas. Cz.2

   Po ujrzeniu pięknej kapłanki nic nie mogło zmusić Zeusa do opuszczenia Czarnej Góry. Zgromadzenie bogów na tesalskim Olimpie musiało zostać przełożone. W rzeczywistości chciał spaść na wysepkę u podnóża Wielkiej Góry, jak orzeł atakujący zająca, którego widział z góry. Ale nie odważył się, ponieważ była to ziemia Afrodyty, sanktuarium innej bogini. Sam uchwalił to prawo. Szybko więc wezwał Afrodytę i poprosił ją, by ofiarowała mu swoją kapłankę, chciał ją nauczyć prawdziwej radości życia i wymazać z jej oczu ciemne plamy melancholii. Ale Afrodyta była nieprzejednana, nie pozwoliła mu zakłócić porządku w swoim sanktuarium. Żaden inny bóg, oprócz niej, nie miał władzy nad piękną Kefalońską kobietą, podczas jej kadencji. Nawet ojciec bogów, Zeus. Musiał i powinien był chronić niewinną dziewczynę, dopóki należała do niej. Bo ludzie w kontaktach z bogami nie mają żadnych szans, nie mają wolnej woli, więc nie ma ich winy. Ale w kontaktach międzyludzkich jest inaczej.

Afrodyta 

  Zeus usłyszał to i spędził cały miesiąc na poszukiwaniach mężczyzny, który byłby na tyle przystojny i czarujący, by mógł w czasie następnej ceremonii uwieść biedną dziewczynę i żeby ona, z własnej woli,  złożyła taką samą ofiarę na ołtarzu miłości. Ale bez względu na to, jak długo szukał nie znalazł w całej Grecji piękniejszego młodzieńca od rybaka z wioski Pessada - na którego również ukradkiem zerkała młoda Pessadianka. Swoją ulubioną sztuką transformacji, przekształcił się w pięknego młodzieńca. Skopiował jego każdy, najdrobniejszy szczegół i w rezultacie wyglądał dokładnie tak, jak rybak, który tyle razy widział dziewczynę leżącą w upalne popołudnia na plaży lub wracającą z nocnego łowienia ryb, robiącą żagle i sieci. Nieliczne strzępy zwisające z jego ubrania wyglądały na nim jak klejnoty, a przez nie przeświecała prawdziwie boska dusza... I tak bóg zstąpił na Ziemię.

  Gdy w drugim miesiącu nadszedł dzień złożenia ofiary i kapłanka ponownie udała się na wyspę, on również tam popłynął. Mieszkańcy Pessady, którzy żyli z codziennego trudu, nie mogli co miesiąc uczestniczyć w ceremonii. Po południu dziewczyna otrzymała kwiaty, święty olej i drewno i łodzią swojego ojca sama popłynęł na wyspę Afrodyty. Przemieniony Zeus już tam był, przywiązał jej łódź do swojej, aby dziewczyna nie mogła odpłynąć. Ta usiadła znowu, jak za pierwszym razem na schodach świątyni, oglądała zachód słońca, zagubiona w nieskończoności. 

   Straciła świadomość tego, co dzieje się obok niej i nawet nie zauważyła, kiedy pojawił się mężczyzna z kręconymi włosami o uśmiechniętej twarzy, pięknych oczach i marmurowym ciele. A ten szeptał jej do ucha piękne słowa, spokojnie i melodyjnie jak fale rozbijające się o skały:

- Wrzuć mnie z powrotem do śmiertelnej otchłani, jeśli twoje serce to zniesie, bo mój los należy do ciebie i trzymasz go w swoich rękach.

Nie odepchnęła go, ale drżąc i płacząc ze zdenerwowania i zaskoczenia, spojrzała na niego i zawołała:

-  Dlaczego mi to zrobiłeś; Dlaczego tu jesteś? Nie wzywałam ciebie.

Młodzieniec/Zeus opowiedział jej, jak to od wczesnego świtu łowił ryby, ale nie złowił ani jednej. Wstydził się wrócić z pustymi rękami. Miał więc nadzieję, że uda mu się złowić coś w świetle księżyca. Przez kolejne godziny odpoczywał wśród skał i nie pomyślał, że tego dnia będzie ceremonia na wyspie, przysięgał, że nie miał złych zamiarów i że nie chciał jej skrzywdzić. Dziewczyna przesunęła się i zrobiła miejsce obok siebie aby bóg mógł usiąść i odpocząć, nie wydawała się już wystraszona ani nie płakała, wręcz przeciwnie, była zadowolona z jego towarzystwa. Usiedli więc pod figurą coraz życzliwiej uśmiechającej się Bogini - dwójka najpiękniejszych dzieci całej Greckiej Ziemi. 


   Dwie postaci i posąg przybrały złoty kolor od ostatnich promieni słońca. Ich szczęśliwe dusze promieniowały na ich twarze takim blaskiem, jaki odbijał się w marmurze. Fioletowy kolor opadł wokół nich na falujące morze a niebo okryło ich jak welon. Księżyc w pełni zaczął wschodzić i dał życie posągowi Afrodyty. Teraz wydawała się ironicznie uśmiechać, gdy dziewczyna opowiadała historie ze swojego dzieciństwa, a on, jak Odyseusz, opowiadał jej o wszystkich cudach i dziwnych rzeczach, jakie widział, podczas swoich podróży. Drżała, gdy opowiadał jej przerażające historie o Scylli i Charybdzie i bała się Cyklopa. Zaczęło się ochładzać, zerwała się bryza a niebo było zachmurzone. Przyciągnął ją więc do siebie i ogrzał ciepłem swojego ciała i pełnymi miłości i namiętności pocałunkami. 


   Następnego ranka kapłanka była nieco zakłopotana, rumieniła się karmiąc gołębie ale gdy on wypływał w morze, aby łowić ryby, a ona przygotowywała się do powrotu, zawołała do niego z niewinną, namiętną szczerością kobiet z południa:

- Nie zapomnij, w przyszłym miesiącu uroczystość odbędzie się ponownie i znów spędzę tu noc.

I nie zapomniał. I pamiętał to dokładnie co miesiąc przez dziesięć kolejnych miesięcy.

Ale jedenastego wszystko się zmieniło ….

O tym co się zmieniło, dowiecie się w kolejnym ostatnim poście. Cdn.

 

wtorek, 2 listopada 2021

Zeus żyje!!! Jest wśród nas. Cz.1

 

   Historia mówi, że kult Zeusa został sprowadzony do południowej Kefalonii przez Kreteńczyków 2000 lat temu – ale to nieprawda.


  Ludzie nigdy nie sprowadzają bogów, bóg nadchodzi pierwszy i jest początkiem wszystkich ludzi - tak samo było na Kefalonii. 
Kiedy Zeus pokonał swojego ojca Kronosa, natychmiast zajął kilka ważnych strategicznie miejsc na ziemi, żeby umocnić swoją władzę nie tylko w niebie ale i na ziemi. Jednym z nich była Wielka Góra (Monte Nero) na Kefalonii. 

Ainos 

   Ludzie budowali świątynie ku czci największego z bogów na Wielkiej Górze, na Przylądku Skala i w dolinie Rakli, która jest pełna laurów. Fakt, że ludzie budowali ołtarze i świątynie w miejscach wybranych przez bogów, był wyjątkowym dziełem bogów a nie ludzi. Zeus nie miał im za co dziękować. Bez bożego przewodnictwa, bez bożej pomocy ludzie nigdy nie odprawialiby tego lokalnego kultu - bo ważne jest kto wysyła myśli, a nie kto je ma… Na całej wyspie panował tylko ten jeden kult, a każdy kawałek ziemi kefalońskiej był poświęcony Zeusowi, jakby był jego własnością. Ludzie tylko pożyczyli ją od niego i na znak poddania się jego panowaniu, wszystkie wizerunki Zeusa miały w lewej ręce gałązkę laurową z doliny Rakli, a w prawej zamiast berła szyszkę sosnową z Jodły Czarnej z Ainosa. Tylko jedna mała wysepka została odłączona spod jego rządów. 

Wyspa Zeusa 

  A stało się to tak. Na  głębokich wodach otaczających Kefalonię zatonęło wiele statków. Pewnego razu łódź cypryjskiego kupca, która w straszną zimową noc płynęła do Włoch, bliska była zatonięcia . Na próżno zrozpaczony cypryjczyk modlił się do Zeusa i wszystkich innych bogów, którzy przyszli mu do głowy, jego łódź niebezpiecznie zbliżała się do skał. Wtedy przypomniał sobie Afrodytę, opiekunkę jego miejsca urodzenia, Cypru. Zaczął ją błagać o ratunek i obiecał zbudować dla niej sanktuarium na wyspie. W pewnym momencie dziki gołąb usiadł na dziobowym maszcie łodzi, co było oczywistym znakiem, że bogini usłyszała jego modlitwę. Wkrótce pogoda się poprawiła i cypryjski kupiec dotarł bezpiecznie do Pessady. Jak tylko jego noga stanęła na przyjaznym lądzie, zaczął wprowadzać w życie swoją obietnicę daną bogini. Dał miejscowym rybakom pieniądze zarówno na budowę sanktuarium, na wysepce przylegającej do Kefalonii, jak i na to, żeby co roku, w dniu jego ocalenia, mieszkańcy wioski wybierali dziewicę, która będzie raz w miesiącu płynęła do sanktuarium Afrodyty, żeby się nim zaopiekować. Zostawił też pieniądze na jej piękne stroje i odpowiednią biżuterię. Ale gdyby nie wywiązywała się ze swoich zobowiązań, wówczas miała być odwołana ze swojej służby a wieś była by na zawsze zhańbiona - ale nie zdarzyło się to nigdy przez te wszystkie wieki. Zeusowi nie przeszkadzało, że ta skalista wysepka została wyjęta spod jego władzy, bo nie chciał wchodzić w konflikt z boginią miłości, która tyle razy wspierała go w jego przygodach. 


Afrodyta 

   Afrodyta nie zwracała jednak zbytniej uwagi na tę małą świątynię i skromne ofiary rybaków z Pessady - wszak poświęcono jej tak wiele wspaniałych sanktuariów - i nigdy nie zajmował się szczególnie kapłanką z Pessady, w przeciwieństwie do Pessadian, którzy z szacunkiem dotrzymywali obietnic złożonych cypryjskiemu armatorowi.  Pewnego dnia, gdy Zeus był w Rzymie, by przyjąć bogate dary cesarza – lata już minęły, a były to czasy Cesarstwa Rzymskiego – dowiedział się za pośrednictwem  pioruna, że musi wrócić do Tesalii, na Olimp, która była również siedzibą Królestwa Wschodniego. Unosząc się w powozie, ciągniętym przez skrzydlate konie, zobaczył Wielką Górę, która była na jego drodze, a ponieważ czuł się zmęczony długą podróżą, upałem i gorącym słońcem, postanowił odpocząć w sanktuarium na Ainos i cieszyć się ofiar, które tam na niego czekały. Usiadł na szczycie a chmury otoczyły wierzchołek góry - niepodważalny znak, że Zeus jest na Wielkiej Górze - i  nie trwało długo, zanim zasnął. Kiedy się obudził, a bóg wiatru rozgonił chmury, zdał sobie sprawę, że był już wieczór, czas, kiedy horyzont joński przybiera ten typowy, znajomy, jasnoczerwony kolor. Kiedy Zeus zaprzęgał konie ze złotą grzywą do swojego powozu, jego wzrok padł na małą wyspę Afrodyty. W czasie, kiedy spał, rybacy ze swoimi udekorowanymi łodziami popłynęli na wysepkę, nakarmili dzikie gołębie, odprawili obrzędy ku czci bogini, złożyli ofiary i zostawili nową kapłankę w sanktuarium. Kapłanka została zupełnie sama, siedziała na schodach świątyni i słuchała plusku fal, który brzmiał jak śpiew syren. Wygląda na to, że bożek Pan, który zawsze pomagał Zeusowi w jego podbojach, szeptał jej już do ucha słodkie, zmysłowe słówka, a rozmarzona dziewczyna  wyglądała jak sama bogini Afrodyta... i Zeus się w niej zakochał.

Koniec cz.1 cdn.

niedziela, 2 maja 2021

Pilot Rezydent Grecja - Barbara Rizou: Co się kryje za zwyczajem rozbijania Wielkanocnych...

Pilot Rezydent Grecja - Barbara Rizou: Co się kryje za zwyczajem rozbijania Wielkanocnych...:      Jajo w prawie wszystkich starożytnych kosmogoniach symbolizowało narodziny wszechświata i życia. Typowym przykładem jest symbol greckic...

Co się kryje za zwyczajem rozbijania Wielkanocnych jaj?

  


  Jajo w prawie wszystkich starożytnych kosmogoniach symbolizowało narodziny wszechświata i życia. Typowym przykładem jest symbol greckich starożytnych misteriów orfickich - forma kultu religijnego dostępna jedynie dla osób wtajemniczonych, powstała w VII wieku p.n.e. – którym był wąż owinięty wokół jajka co symbolizowało... stworzenie wszechświata. 


  Na poziomie wtajemniczenia i filozofii symbolizowało nowe istnienie, które w momencie inicjacji, rozbijało skorupę  i rodził się nowy duchowy człowiek. Starożytni Egipcjanie, Persowie, Fenicjanie i Hindusi wierzyli, że świat powstał od wielkiego jaja - tak więc jajko jako symbol nowego życia istnieje od wieków. Elementy mogą się różnić, ale większość kultur na całym świecie używa go jako symbol odrodzenia. 

   Wielkanoc jest zawsze obchodzona wiosną, kiedy ziemia odżywa po długiej, mroźnej zimie, więc jajko stało się również synonimem nadejścia wiosny. W filozofii chrześcijańskiej jajko symbolizuje hermetycznie zamknięty grób Chrystusa, który jednak skrywa w sobie „Życie” Chrześcijanie przejęli symbol jaja i porównali go do grobu, z którego zmartwychwstał Jezus. Święty Augustyn po raz pierwszy porównał zmartwychwstanie Chrystusa do wyklucia się pisklęcia, które rozbija skorupkę i wyskakuje z jajka. 


   Tradycja w kościele ortodoksyjny nakazuje wiernym, aby wszyscy po Zmartwychwstaniu Chrystusa, trzymali w ręku pomalowane na czerwono jajka, stukali się nimi między sobą, a rozbijając je mówili „Chrystus zmartwychwstał” na co pada odpowiedź „prawdziwie zmartwychwstał”. Te jajka, które pozostają nie uszkodzone, są symbolem Zmartwychwstania, a te, które pękły, symbolizują bramy piekła, które zostały zniszczone przez Zmartwychwstanie Chrystusa. Stukanie powinno być wykonywane tylko „czubek w czubek”, zgodnie z wymogami zwyczaju pochodzącego z XIII wieku, który po raz pierwszy pojawił się w Bizancjum. 


   Co roku w Wielki Czwartek jajka malowane są na czerwono  – ich kolor symbolizuje krew Chrystusa - a pierwsze jajko poświęcone Matce Boskiej przechowywane jest w ikonostasie przez cały rok.  Jak już jajka zostaną rozbite a zwycięzca wyłoniony - będzie miał szczęście przez cały następny rok - gospodyni wyjmuje zeszłoroczne czerwone jajko z ikonostasu i wkłada nowe. Stare jajko jest już zepsute, ale każdy musi go spróbować (oooch!). Skorupki nie są wyrzucane, ponieważ Grecy są przekonani, że mają one magiczą moc: zwykle są zakopywane w polu albo w doniczkach, żeby zapewnić płodność ziemi i wysokie plony na następny rok. 

   Metaforyczne znaczenie rozbicia skorupki jajka dla Ojców Kościoła polega na tym, że jajka wielkanocne należy rozbić, obrać, odsłonić. Szczelna skorupa grzechu i śmierci, która tak długo trzymała ludzkość w niewoli, zostanie zniszczona mocą zmartwychwstania Jezusa. Dzięki temu Niedziela Wielkanocna jest dniem uniesienia i wyzwolenia, jest uroczystym spotkaniem.

Cdn.

sobota, 24 kwietnia 2021

Pilot Rezydent Grecja - Barbara Rizou: Jak Filopappos znalazł się na Wzgórzu Muz?

Pilot Rezydent Grecja - Barbara Rizou: Jak Filopappos znalazł się na Wzgórzu Muz?:      Z pewnością, każdy kto był w Atenach na Akropolu, widział wzgórze Filoppapu, ale myślę, że nie słyszał o Filopapposie a to od jego imie...

Jak Filopappos znalazł się na Wzgórzu Muz?

    Z pewnością, każdy kto był w Atenach na Akropolu, widział wzgórze Filoppapu, ale myślę, że nie słyszał o Filopapposie a to od jego imienia wzięło nazwę zielone wzniesienie, które znajduje się naprzeciwko Akropolu. Kiedy dotrzesz na jego szczyt masz wrażenie, że możesz wyciągnąć rękę i dotknąć Partenonu. W starożytności nazywano go  Wzgórzem Muz albo Muzejonem, bo według mitologii tam, przy akompaniamencie liry, śpiewał swoje hymny uczeń Orfeusza słynny Muzajos. Mówiono też, że tam był jego grób. 


    Filopappos - bo o nim mowa - nie był Ateńczykiem nie był nawet Grekiem ale Syryjczykiem. Był wnukiem ostatniego króla Kommageny (Syrii) Antiocha IV a jego pełne imię to Gaius Julius Antiochus Philopappos. Twierdził, że jest następcą tronu, mimo że jego królestwo nie istniało odkąd zajęli go Rzymianie i uczynili z niego jedną z prowincji.
Kiedy w 72 roku Rzymianie zdobyli jego ojczyznę, wyjechał i osiedlił się w Atenach. Ale nie myślcie, że był biednym uchodźcą, o nie! Za zgodą Rzymian zabrał ze sobą część skarbów z podbitego królestwa. Bogaty Syryjczyk został przyjęty w biednych Atenach z otwartymi ramionami, tym bardziej że grosza im nie skąpił. Wkrótce został darczyńcą Dionizji – świąt na cześć Dionizosa, następnie  Grecy  mianowali go obywatelem Aten  a później ogłosili zwierzchnikiem miasta. Ateńczycy szanowali miłość cudzoziemców do swojego miasta, a zwłaszcza złoto, które Ci hojnie rozdawali.

   Między 114 a 116 r. Filopappos zbudował swój grób na szczycie Wzgórza Muz. Nie był to zwykły grobowiec, ale cały monumentalny pomnik nagrobny  ogromnych rozmiarów. Fasada - zwrócona w stronę Partenonu - miała 12 metrów wysokości, a cały pomnik miał wielkość obecnego trzy- lub czterokondygnacyjnego budynku mieszkalnego. Był ozdobiony płaskorzeźbami przedstawiającymi samego Filopapposa na rydwanach, uczestniczącego w różnych ceremoniach, otoczonego przez Ateńczyków, sługi itp. 

  Do dziś nie wiadomo jak to się stało, że pozwolono mu zbudować ten brzydki, toporny pomnik próżności, naprzeciw najbardziej wyrafinowanego pomnika kultury światowej. Dziwi to tym bardziej, że w tamtych czasach nie można było chować ludzi poza murami Akropolu, ani w jego okolicy - a tym bardziej na świętym Wzgórzu Muz. Ale widocznie tego kto miał władzę i pieniądze, żadne zakazy tego typu nie obejmowały.



  Z tego architektonicznego bubla, który jest najbardziej charakterystycznym przykładem upadku sztuki antycznej, przetrwał do dziś tylko niewielki front. Resztę zburzyli Turcy, aby z jego materiałów zbudować na Akropolu, minaret.

 cdn.

sobota, 17 kwietnia 2021

Pilot Rezydent Grecja - Barbara Rizou: Co łączy tort urodzinowy z wojnami perskimi?

Pilot Rezydent Grecja - Barbara Rizou: Co łączy tort urodzinowy z wojnami perskimi?:    Czy zastanawialiście się kiedyś dlaczego zdmuchujemy świeczki na torcie w dniu naszych urodzin? Pewnie nie, mimo że robimy to wszyscy; dz...

Co łączy tort urodzinowy z wojnami perskimi?

   Czy zastanawialiście się kiedyś dlaczego zdmuchujemy świeczki na torcie w dniu naszych urodzin? Pewnie nie, mimo że robimy to wszyscy; dzieci, młodzież, dorośli osoby starsze, każdy z nas przynajmniej raz w życiu poddał się tej tradycji i niewątpliwie przyjemności.



 I tutaj Was zaskoczę, bo korzenie zwyczaju umieszczania świeczek na tortach i słodyczach. sięgają czasów starożytnych i związane są z kultem bogini Artemidy - bogini łowów zwierząt, lasów, gór i roślinności; wielkiej łowczyni ale też bogini księżyca i śmierci.
Uważa się, że bogini Artemida – tutaj jako bogini księżyca - wsparła Ateńczyków podczas wojen perskich. W czasie decydującej bitwy morskiej pod Salaminą, skierowała światło księżyca na miejsce gdzie była ustawiona flota Ateńczyków, oświetliła „egipskie ciemności”, które tej nocy panowały na morzu i pomogła w ten sposób w rozgromieniu przeważającej siły Persów.


   Oczywiście Ateńczycy docenili to co dla nich zrobiła Artemida i nie pozostali jej dłużni. Co roku podczas trwania święta Artemidy Munichijas – czyli księżycowej -  składali jej w ofierze (oczywiście oprócz innych ofiar, w tym ze zwierząt) duże okrągłe ciastka - w kształcie księżyca w pełni - które nazywano amfifontes, to znaczy „światło dookoła”. To światło dawały oczywiście świece, które na tym cieście zapalali. Nie wiemy jak dokładnie wyglądały, ale najprawdopodobniej miały kształt małych pochodni. Przed złożeniem ofiary zdmuchiwano płomień, żeby życzenia razem z dymem, który wznosił się do nieba, dotarły ze świata ludzi do świata bogów.


Czyż nie robimy dzisiaj dokładnie tak samo? Zanim zdmuchniemy świece wymyślamy sobie marzenie, życzenie z nadzieją, że „siły wyższe” pomogą nam je spełnić albo zrealizować.
Ale w jaki sposób świeczki i tort (okrągłe ciasto) dotrwały do naszych czasów i zostały powiązane z urodzinami?
Oficjalna wersja mówi, że pierwsi po tę tradycję sięgnęli Niemcy w XVIII wieku. 
Podczas imprezy urodzinowej (Kinderfest) dziecko dostawało w prezencie duże okrągłe ciastko - tort urodzinowy -  na którym umieszczone było tyle świec ile właśnie lat kończyło, plus jedna świeczka. Ta dodatkowa świeczka symbolizowała długowieczność a jej płomień, życie na kolejny rok. Wszyscy wierzyli, że dzieciak przeżyje aż do kolejnych urodzin, które znowu będą razem świętować (co w tamtych czasach wcale nie było takie pewne). Tortu nikt nie ważył się ruszyć aż do wieczora, do momentu kiedy świeczki nie zaczynały się dopalać, jak ten moment się zbliżał, solenizant mógł pomyśleć sobie życzenie, zdmuchnąć je i zjeść kawałek urodzinowego tortu... z rozpuszczoną świeczką – pychota J

   Jedno wiem na pewno. Już nigdy tort nie będzie dla mnie zwykłym tortem a świeczki zwykłymi świeczkami, już zawsze oczami wyobraźni będę widziała wielką tarczę księżyca i jego poświatę oświetlającą triery Ateńczyków, gotowych do walki na śmierć i życie o swoją wolność.


Cdn.



 

 


sobota, 10 kwietnia 2021

Pilot Rezydent Grecja - Barbara Rizou: Czy starożytni Grecy byli blondynami?

Pilot Rezydent Grecja - Barbara Rizou: Czy starożytni Grecy byli blondynami?:     Mało jest tematów, które wywoływałyby tyle kontrowersji co kolor skóry i włosów starożytnych Greków. Skąd wzięło się   przekonanie, że s...

Czy starożytni Grecy byli blondynami?

   Mało jest tematów, które wywoływałyby tyle kontrowersji co kolor skóry i włosów starożytnych Greków. Skąd wzięło się  przekonanie, że starożytni Grecy byli blondynami ?


Sprawcą całego zamieszania jest sam Homer. „Iliada” i „Odyseja” to najwcześniejsze zachowane teksty literackie napisane w języku greckim. Jesteśmy pewni ojcostwa znacznej części prac starożytnego greckiego poety, ale Homer wciąż jest dla nas tajemnicą, tak jak był dla większości starożytnych Greków. W dziełach Homera niektórzy greccy bogowie i wojownicy (np. Achilles) są opisywani jako blondyni – czy aby na pewno ?

   No właśnie.  Postrzeganie kolorów w starożytności, różniło się znacznie od naszego, dzisiejszego. Achilles w Iliadzie jest opisany przez Homera jako „Xanthos”(Ksanthos), co we współczesnej grece oznacza blondyna, jednak najprawdopodobniej nie było tak za czasów Homera. Możemy to zweryfikować poprzez fakt, że kiedy Grecy spotkali Celtów (plemię jakby na to nie patrzeć - blondynów) opisali ich jako „Białowłosych”, co dowodzi, że „Xanthos” znaczyło coś zupełnie innego. Sam Arystoteles porównał ten kolor do rzeczy, które dziś nazwalibyśmy brązowymi, więc prawdopodobnie oznaczało to szatyna albo bruneta. 


   W dzisiejszych czasach antyczne greckie słownictwo dotyczące kolorów jest dla nas naprawdę dziwne. Na przykład słowo „argos” - powolny - było używane w odniesieniu do rzeczy, które nazywamy białymi, ale także do piorunów i to nie tylko do koloru, ale także do rodzaju błyskawicy. Słowo „chloros” - chlorofil, było używane dla nazywania; zielonej roślinności, ale także dla piasku na brzegu, dla łez i krwi oraz dla bladej skóry kogoś, kto jest przerażony.
Zaskakujące jest również to że, niektóre starogreckie nazwy koloru określały ruch, i tak słowo „Xanthos” (blondyn) jest etymologicznie powiązane z innym, „blondem”, co oznacza szybki, żywy bieg. Tak więc, rzeczownik „blondyn” z pewnością odnosi się do włosów brązowych, przymiotnik natomiast opisuje słynne szybkie nogi Achillesa i jego…  niestabilność emocjonalną.
A „czarna skóra” Odyseusza?  Czy Odyseusz był naprawdę czarny? A może był „opalony”? Po raz kolejny obserwujemy, jak różne tłumaczenia kierują i naprowadzają dzisiejszych czytelników do wyobrażania sobie tych bohaterów w zupełnie inny sposób. Stąd wniosek, że żeby dobrze zrozumieć tekst homerycki, musimy odejść od współczesnego  sposobu myślenia.


  Za tym pozornie prostym pytaniem, jak przetłumaczyć jedno słowo z języka starożytnego na współczesny, kryje się wielka debata, filozoficzna, językoznawcza ale także praktyczna, która zajmuje uczonych od ponad wieku: „Czy różne kultury postrzegają i wyrażają kolory na różne sposoby? ”Nie jest to pytanie, na które możemy tutaj odpowiedzieć ale ważne jest, aby nam uzmysłowić to, że wczesne greckie terminy dotyczące kolorów były i są w centrum tych dyskusji.


   Ugryźmy jeszcze ten temat od strony antropologii.
„Niedopuszczalne jest stwierdzenie, że współcześni Grecy różnią się fizycznie od starożytnych Greków; takie stwierdzenie opiera się na nieznajomości greckiego charakteru etnicznego ... „  grzmiał w 1939 roku antropolog Carleton Coon  (Rasy Europy) i miał rację dlatego, że Grecy są mieszanką typów rasowych, z których dwa, najważniejsze: atlantycko-śródziemnomorski i alpejski są dominujące na terenie Grecji od epoki brązu do dnia dzisiejszego. Wszystkie starożytne czaszki znalezione w grobowcach mykeńskich – należące do wyższych klas rządzących w tej części Grecji -  sugerują, że starożytni mieszkańcy tego regionu byli śródziemnomorskim podtypem rasy białej europejskiej, podobnie jak w przypadku przeważającej liczby współczesnych Greków.


A co ma tutaj do powiedzenia  genetyka?
Każda próba odpowiedzi na pytanie „jak wyglądali starożytni Grecy” musi opierać się na badaniach genetycznych, a nie na hipotezach. W badaniu opublikowanym w 2017 roku w czasopiśmie „Nature” przeanalizowano DNA ze szczątków 19 osób z Grecji kontynentalnej i Krety i porównano go z materiałem genetycznym współczesnych Greków. Pierwotni posiadacze DNA (Minojczycy i Mykeńczycy) żyli między 2900 a 1200 p.n.e. Wyniki badań potwierdzają ideę ciągłości genetycznej między tymi cywilizacjami a współczesnymi Grekami  i rysują nam przypuszczalne granice świata greckiego Ważne jest, aby wiedzieć, że ludzie pochodzący z danego regionu mają geny ze wszystkich poprzednich cywilizacji tego regionu, co pokazuje, że ludność grecka nie była odizolowana. Jednego możemy być pewni, a mianowicie tego, że starożytni Grecy mieli genotyp i fenotyp podobny do genotypu i fenotypu dzisiejszych Greków. Istnieją jednak pewne różnice, Grecy z epoki brązu mieli, zdaniem genetyków, ciemniejszą skórę, oczy i włosy, były też niżsi : średni wzrost starożytnych szkieletów wynosił około 163 cm dla mężczyzn i 153 cm dla kobiet.

Reasumując.
Skoro współcześni Grecy są genetycznymi potomkami starożytnych Greków i należą do tej samej - z punktu widzenia antropologii – rasy, to chyba trudno uwierzyć, że ich przodkowie byli blondynami. NIE, starożytni Grecy, na pewno nie byli blondynami (choć nie można wykluczyć istnienia blondynów w ówczesnym społeczeństwie - ale z pewnością były to wyjątki) Natomiast śmiało można powiedzieć, że greccy wojownicy opisani przez Homera nie byli raczej podobni ani do Davida Gyasiego (Achilles w serialu BBC) ani do Brada Pitta (Achilles w hollywoodzkim filmie „Troja”).

cdn.