niedziela, 28 listopada 2021

Pilot Rezydent Grecja - Barbara Rizou: Hermafrodyta - dwupłciowe bóstwo

Pilot Rezydent Grecja - Barbara Rizou: Hermafrodyta - dwupłciowe bóstwo:      Człowieka od zarania dziejów pociągał tajemniczy, fascynujący i nieodkryty świat. Szukał wytłumaczenia dla działania sił przyrody, natu...

Hermafrodyta - dwupłciowe bóstwo

    Człowieka od zarania dziejów pociągał tajemniczy, fascynujący i nieodkryty świat. Szukał wytłumaczenia dla działania sił przyrody, natury, klęsk żywiołowych a nawet dla pewnych odchyleń w budowie i strukturze ludzkiego ciała. Starożytni Grecy – za pomocą mitów - próbowali zinterpretować i zrozumieć wszystkie otaczające ich - zarówno zachwycające jak i niepokojące - zjawiska.    Tak samo było w przypadku Hermafrodyty.


  Hermafrodyta (lub Hermafrodyt) był synem Hermesa i Afrodyty, którego nimfy wychowały w jaskiniach góry Ida na Frygii. Jego twarz odzwierciedlała wdzięk i piękno obojga rodziców, od których wziął swoje imię. W wieku piętnastu lat opuścił górę, na której dorastał, aby wędrować po Azji Mniejszej i poznawać nowe miejsca. Przechodził przez miasta w Licji i Karii, gdzie pewnego pięknego dnia zatrzymał się, na odpoczynek, przy źródle zwanym Salmakis, źródle, którego wody tworzyły jezioro.

   Nimfa źródła, próżna i pewna siebie Salmakis, oczarowana pięknem młodego mężczyzny, zakochała się w nim do szaleństwa. Hermafrodyta pozostał jednak niewzruszony i obojętny wobec jej erotycznych zapędów. Kiedy poczuła, że na nic ​​jej wysiłki, udała obojętność i odeszła od źródła. Hermafrodyta myśląc, że jest sam, zanurkował w zimnej, źródlanej wodzie i delektował się chwilą rozkoszy. Jednak Salmakis, która ukrywała się w krzakach i obserwowała młodego mężczyznę, widząc go samego i bezbronnego w swoim królestwie, również zanurkowała i z całych sił przytuliła do siebie. 

  Hermafrodyta, bez względu na to, jak bardzo się starał, nie mógł wyrwać się z objęć nimfy, która zaślepiona namiętnością błagała bogów, by nigdy ich nie rozdzielili. Bogowie spełnili jej życzenie i zjednoczyli oba ciała w jedno, tworząc nową istotę o podwójnej naturze, ani wyraźnie żeńskiej, ani wyraźnie męskiej.

   Hermafrodyta, gdy poczuł, jak jego ciało scala się z ciałem kobiety, przeklął źródło i błagał rodziców, aby sprawili, że każdy mężczyzna, który wpadnie do jego wód, stracił swoją męskość. Hermes i Afrodyta wysłuchali prośby swojego syna i przekazali źródłu straszną, tajemną moc.

Cdn.

niedziela, 21 listopada 2021

Pilot Rezydent Grecja - Barbara Rizou: Zeus żyje!!! Jest wśród nas. Cz.3 ostatnia

Pilot Rezydent Grecja - Barbara Rizou: Zeus żyje!!! Jest wśród nas. Cz.3 ostatnia:   Przez dziesięć miesięcy Zeus spędzał z kapłanką noc, po uroczystościach ku czci bogini Afrodyty. Ale jedenastego wszystko się zmieniło …...

Zeus żyje!!! Jest wśród nas. Cz.3 ostatnia

 Przez dziesięć miesięcy Zeus spędzał z kapłanką noc, po uroczystościach ku czci bogini Afrodyty.

Ale jedenastego wszystko się zmieniło …

Jedenastego - który był jednocześnie ostatnim w jej kadencji - Zeus z daleka zobaczył procesję płynącą z Pessady, tak jak za pierwszym razem, gdy zobaczył dziewczynę z Ainos. Ale tym razem wszystko było inaczej, nie tak, niezgodne z zasadami. Nie było liści laurowych, gałęzi sosnowych ani szyszek jodłowych z Ainos, które zwykle zdobiły łodzie. Kapłanka nie stała na dziobie pierwszego statku. Na jej miejscu stał wysoki, stary, przestraszony, cierpiętnik o bladej, szczupłej twarzy i długiej brodzie, raczej brzydki. W ręku trzymał symbol. Symbol, który Zeus napotkał kilkakrotnie podczas swoich podróży wzdłuż fenickiego wybrzeża i Kartaginy i na którym widział ukrzyżowanych najgorszych przestępców. Wszystkie łodzie miały krzyż na dziobie. Im bardziej się zbliżali, tym wyższy i bardziej imponujący wydawał się ten trzymany przez starca. Jakby tym „berłem” chciał wziąć morze pod swoje panowanie i odpędzić złe duchy morza w taki sposób, żeby nawet bogowie chwalili i uznawali nowego Pana.

 

  Kiedy przybyli na wyspę i zobaczyli ołtarz oraz świątynię, krzyżowiec wyszedł z nowym „berłem” mocy i pobłogosławił nową władzę na wyspie. Potężny jęk, który wydobył się z wnętrza ziemi i morza, wstrząsnął wyspą – był to sprzeciw bogów, którym odebrano ostatni przyczółek.  I z dzikiego oburzenia zatrzęsła się świątynia, a posąg bogini Afrodyty spadł z ołtarza - gdzie Zeus i Dziewczyna spędzili w miłości tyle nocy - i został tam pochowany w spienionych falach, które kiedyś ją narodziły. Jej moc na Ziemi nie była już pożądana, bo ludzie nie chcieli jej pięknego posągu, ostatniego na Ziemi, który strzegł całej potęgi jej magii.

   Kiedy na wyspie zapanowała nowa wiara, Zeus dostrzegł niechęć ludzi do bogów olimpijskich i złapał się we własne sieci, bo został na zawsze związany z tą wyspą, jako rybak - ponieważ na grzesznych bogów czeka wieczna kara. To dlatego Zeus musiał zostać na Ziemi, podczas gdy inni, niewinni Bogowie udali się na Olimp, żeby móc nas stamtąd do dzisiaj obserwować, poprzez gęste chmury i mgły .Nazwa wyspy uległa wtedy zmianie, bo kapłan tej nowej religii odkrył tajemnicę biednej dziewczyny. Wśród młodych apostołów był przystojny, czarnowłosy młody marynarz, ten sam którego tożsamość ukradł Zeus. Podczas swoich długich podróży przyjął nową religię, więc poproszono go o powrót do ojczyzny. Byłej kapłance łatwo przyszło podążać za takim kaznodzieją -  wszak odnajdowała w nim ukochaną postać ze świątyni Afrodyty. I poślubiła go. Ponieważ jej mąż często półsłówkami napomykał o jej romansie w świątyni Afrodyty, czemu ona jako jego legalna żona zaprzeczała, postanowiła nie żyć dłużej w grzechu i wyznała wszystko proboszczowi swojej parafii. Ten nakazał jej – w ramach pokuty - modlić się w każdą pochmurną, letnią noc, wtedy, kiedy on będzie jej szukał w jej gorączkowych snach. I tak robiła.

   Ale mimo żarliwej modlitwy, nie udało jej się zetrzeć z ciała smaku jego słodkich pocałunków. Diabeł tej pamięci nigdy nie opuści jej całkowicie. Wielokrotnie w milczeniu, przez długie dnie i noce, gdy jej męża marynarza przy niej nie było, jej myśli wędrowały na wyspę Zeusa - tak ją teraz nazywano - i uważała, że tamte boskie chwile były najszczęśliwszymi w jej życiu. Kiedy patrzyła na swego syna, półboga, bawiącego się nago na plaży z dziećmi rybaków, uśmiech pojawiał się na jej ustach i nazywało go wtedy swoim najdroższym, słodkim Zeusem. To oczywiście nie mogło się podobać ani jej mężowi ani księdzu, więc kategorycznie zakazali jej tak go nazywać. Ale dziecko, jak wszyscy potomkowie bogów, w końcu stało się wielkim bohaterem wojny, zagrażając Cesarstwu Rzymskiemu, a jego imię pozostało nieśmiertelne, podobnie jak Herkulesa.

A Zeus?

Zeus dzięki swojemu boskiemu wzrokowi – jedynej mocy, która mu została – mógł oglądać miłosne sceny między żeglarzem a dziewczyną, bez możliwości interwencji i pocieszenia. Widział jak ten ją pieści i przytula, żeby mogła  zapomnieć o duchach przeszłości i mogła żyć z nim spokojnym życiem. Tak jak wszystkie emocje w Bogu Błyskawic - tak i zazdrość -  były bardzo silne a teraz zostały rozpalone do czerwoności przez jego erotycznego przeciwnika. Ta tortura tantalowa była również najgorszą częścią istnienia wygnańca na wyspie, Zeusa. Ale wiedział, że na to zasłużył. Czuł się jak młody Prometeusz, tylko, że jemu codziennie pękało serce.

  Tylko raz w miesiącu – w dniu kiedy dawniej kapłanka składała ofiary Afrodycie – Zeus, na krótko był uwolniony od swojego prometejskiego cierpienia (to wszystko, co Święty Apostoł zostawił mu z poprzedniej wszechmocy). Rano gdy się budził – tak jak wtedy gdy miał w swoich objęciach dziewczynę – czekała na niego, jego czarna łódź ukryta w skałach i przez jeden dzień mógł spokojnie wykonywać zawód, którego wtedy użył w złych intencjach. I robił to z nadludzką przyjemnością, tak żeby ten krótki dzień nadał sens nadchodzącym tygodniom. Płynął szybko -  jak rybak na otwartym morzu - aby ponownie zobaczyć swoją Ziemię. Często, ponieważ był zmęczony zarówno ludzką, jak i boską samotnością, udawał się na pobliską plażę, aby zgubić się wśród innych rybaków. W ten sposób stał się znany w Pessadzie. Uważano, że był  marynarzem z pobliskiej wyspy, który co miesiąc przypływał na Kefalonię do pracy. Inni nazywali go latającym kapitanem, kiedy w cudowny sposób potrafił dotrzeć do Zante a nawet do Patry w jeden dzień. Ale to pływanie Zeusa zawsze musiało kończyć się przed zapadnięciem zmroku. Kiedy niebo stawało się złote, a cienie rosły, musiał dotrzeć do brzegu, aby przed zapadnięciem zmroku łódź wróciła na wyspę Zeusa. W przeciwnym razie straciłby te comiesięczne podróże na rok, ponieważ łódź nie pojawiłaby się ponownie.

    Czasem, ale zdarza się to bardzo rzadko - bo niewielu jest tych, którzy chcą odwiedzić wysepkę Zeusa – to on zawozi tam nieznajomego. Podróż z samym Zeusem, otwiera takiemu śmiertelnikowi umysł i oczy na inne podróże; w jego podróży życia, oraz daje mu zrozumienie wszystkich pięknych i magicznych rzeczy na Ziemi. Dawno temu poprowadził młodego człowieka, Anglika, Lorda i od tego momentu ten stał się wielkim poetą, który całym sercem pokochał Grecję. Klątwą spotkania z Zeusem jest tęsknota za tym co odległe, nieosiągalne, nieuchwytne…

Cdn.

środa, 10 listopada 2021

Pilot Rezydent Grecja - Barbara Rizou: Zeus żyje!!! Jest wśród nas. Cz.2

Pilot Rezydent Grecja - Barbara Rizou: Zeus żyje!!! Jest wśród nas. Cz.2:     Po ujrzeniu pięknej kapłanki nic nie mogło zmusić Zeusa do opuszczenia Czarnej Góry. Zgromadzenie bogów na tesalskim Olimpie musiało zos...

Zeus żyje!!! Jest wśród nas. Cz.2

   Po ujrzeniu pięknej kapłanki nic nie mogło zmusić Zeusa do opuszczenia Czarnej Góry. Zgromadzenie bogów na tesalskim Olimpie musiało zostać przełożone. W rzeczywistości chciał spaść na wysepkę u podnóża Wielkiej Góry, jak orzeł atakujący zająca, którego widział z góry. Ale nie odważył się, ponieważ była to ziemia Afrodyty, sanktuarium innej bogini. Sam uchwalił to prawo. Szybko więc wezwał Afrodytę i poprosił ją, by ofiarowała mu swoją kapłankę, chciał ją nauczyć prawdziwej radości życia i wymazać z jej oczu ciemne plamy melancholii. Ale Afrodyta była nieprzejednana, nie pozwoliła mu zakłócić porządku w swoim sanktuarium. Żaden inny bóg, oprócz niej, nie miał władzy nad piękną Kefalońską kobietą, podczas jej kadencji. Nawet ojciec bogów, Zeus. Musiał i powinien był chronić niewinną dziewczynę, dopóki należała do niej. Bo ludzie w kontaktach z bogami nie mają żadnych szans, nie mają wolnej woli, więc nie ma ich winy. Ale w kontaktach międzyludzkich jest inaczej.

Afrodyta 

  Zeus usłyszał to i spędził cały miesiąc na poszukiwaniach mężczyzny, który byłby na tyle przystojny i czarujący, by mógł w czasie następnej ceremonii uwieść biedną dziewczynę i żeby ona, z własnej woli,  złożyła taką samą ofiarę na ołtarzu miłości. Ale bez względu na to, jak długo szukał nie znalazł w całej Grecji piękniejszego młodzieńca od rybaka z wioski Pessada - na którego również ukradkiem zerkała młoda Pessadianka. Swoją ulubioną sztuką transformacji, przekształcił się w pięknego młodzieńca. Skopiował jego każdy, najdrobniejszy szczegół i w rezultacie wyglądał dokładnie tak, jak rybak, który tyle razy widział dziewczynę leżącą w upalne popołudnia na plaży lub wracającą z nocnego łowienia ryb, robiącą żagle i sieci. Nieliczne strzępy zwisające z jego ubrania wyglądały na nim jak klejnoty, a przez nie przeświecała prawdziwie boska dusza... I tak bóg zstąpił na Ziemię.

  Gdy w drugim miesiącu nadszedł dzień złożenia ofiary i kapłanka ponownie udała się na wyspę, on również tam popłynął. Mieszkańcy Pessady, którzy żyli z codziennego trudu, nie mogli co miesiąc uczestniczyć w ceremonii. Po południu dziewczyna otrzymała kwiaty, święty olej i drewno i łodzią swojego ojca sama popłynęł na wyspę Afrodyty. Przemieniony Zeus już tam był, przywiązał jej łódź do swojej, aby dziewczyna nie mogła odpłynąć. Ta usiadła znowu, jak za pierwszym razem na schodach świątyni, oglądała zachód słońca, zagubiona w nieskończoności. 

   Straciła świadomość tego, co dzieje się obok niej i nawet nie zauważyła, kiedy pojawił się mężczyzna z kręconymi włosami o uśmiechniętej twarzy, pięknych oczach i marmurowym ciele. A ten szeptał jej do ucha piękne słowa, spokojnie i melodyjnie jak fale rozbijające się o skały:

- Wrzuć mnie z powrotem do śmiertelnej otchłani, jeśli twoje serce to zniesie, bo mój los należy do ciebie i trzymasz go w swoich rękach.

Nie odepchnęła go, ale drżąc i płacząc ze zdenerwowania i zaskoczenia, spojrzała na niego i zawołała:

-  Dlaczego mi to zrobiłeś; Dlaczego tu jesteś? Nie wzywałam ciebie.

Młodzieniec/Zeus opowiedział jej, jak to od wczesnego świtu łowił ryby, ale nie złowił ani jednej. Wstydził się wrócić z pustymi rękami. Miał więc nadzieję, że uda mu się złowić coś w świetle księżyca. Przez kolejne godziny odpoczywał wśród skał i nie pomyślał, że tego dnia będzie ceremonia na wyspie, przysięgał, że nie miał złych zamiarów i że nie chciał jej skrzywdzić. Dziewczyna przesunęła się i zrobiła miejsce obok siebie aby bóg mógł usiąść i odpocząć, nie wydawała się już wystraszona ani nie płakała, wręcz przeciwnie, była zadowolona z jego towarzystwa. Usiedli więc pod figurą coraz życzliwiej uśmiechającej się Bogini - dwójka najpiękniejszych dzieci całej Greckiej Ziemi. 


   Dwie postaci i posąg przybrały złoty kolor od ostatnich promieni słońca. Ich szczęśliwe dusze promieniowały na ich twarze takim blaskiem, jaki odbijał się w marmurze. Fioletowy kolor opadł wokół nich na falujące morze a niebo okryło ich jak welon. Księżyc w pełni zaczął wschodzić i dał życie posągowi Afrodyty. Teraz wydawała się ironicznie uśmiechać, gdy dziewczyna opowiadała historie ze swojego dzieciństwa, a on, jak Odyseusz, opowiadał jej o wszystkich cudach i dziwnych rzeczach, jakie widział, podczas swoich podróży. Drżała, gdy opowiadał jej przerażające historie o Scylli i Charybdzie i bała się Cyklopa. Zaczęło się ochładzać, zerwała się bryza a niebo było zachmurzone. Przyciągnął ją więc do siebie i ogrzał ciepłem swojego ciała i pełnymi miłości i namiętności pocałunkami. 


   Następnego ranka kapłanka była nieco zakłopotana, rumieniła się karmiąc gołębie ale gdy on wypływał w morze, aby łowić ryby, a ona przygotowywała się do powrotu, zawołała do niego z niewinną, namiętną szczerością kobiet z południa:

- Nie zapomnij, w przyszłym miesiącu uroczystość odbędzie się ponownie i znów spędzę tu noc.

I nie zapomniał. I pamiętał to dokładnie co miesiąc przez dziesięć kolejnych miesięcy.

Ale jedenastego wszystko się zmieniło ….

O tym co się zmieniło, dowiecie się w kolejnym ostatnim poście. Cdn.

 

wtorek, 2 listopada 2021

Zeus żyje!!! Jest wśród nas. Cz.1

 

   Historia mówi, że kult Zeusa został sprowadzony do południowej Kefalonii przez Kreteńczyków 2000 lat temu – ale to nieprawda.


  Ludzie nigdy nie sprowadzają bogów, bóg nadchodzi pierwszy i jest początkiem wszystkich ludzi - tak samo było na Kefalonii. 
Kiedy Zeus pokonał swojego ojca Kronosa, natychmiast zajął kilka ważnych strategicznie miejsc na ziemi, żeby umocnić swoją władzę nie tylko w niebie ale i na ziemi. Jednym z nich była Wielka Góra (Monte Nero) na Kefalonii. 

Ainos 

   Ludzie budowali świątynie ku czci największego z bogów na Wielkiej Górze, na Przylądku Skala i w dolinie Rakli, która jest pełna laurów. Fakt, że ludzie budowali ołtarze i świątynie w miejscach wybranych przez bogów, był wyjątkowym dziełem bogów a nie ludzi. Zeus nie miał im za co dziękować. Bez bożego przewodnictwa, bez bożej pomocy ludzie nigdy nie odprawialiby tego lokalnego kultu - bo ważne jest kto wysyła myśli, a nie kto je ma… Na całej wyspie panował tylko ten jeden kult, a każdy kawałek ziemi kefalońskiej był poświęcony Zeusowi, jakby był jego własnością. Ludzie tylko pożyczyli ją od niego i na znak poddania się jego panowaniu, wszystkie wizerunki Zeusa miały w lewej ręce gałązkę laurową z doliny Rakli, a w prawej zamiast berła szyszkę sosnową z Jodły Czarnej z Ainosa. Tylko jedna mała wysepka została odłączona spod jego rządów. 

Wyspa Zeusa 

  A stało się to tak. Na  głębokich wodach otaczających Kefalonię zatonęło wiele statków. Pewnego razu łódź cypryjskiego kupca, która w straszną zimową noc płynęła do Włoch, bliska była zatonięcia . Na próżno zrozpaczony cypryjczyk modlił się do Zeusa i wszystkich innych bogów, którzy przyszli mu do głowy, jego łódź niebezpiecznie zbliżała się do skał. Wtedy przypomniał sobie Afrodytę, opiekunkę jego miejsca urodzenia, Cypru. Zaczął ją błagać o ratunek i obiecał zbudować dla niej sanktuarium na wyspie. W pewnym momencie dziki gołąb usiadł na dziobowym maszcie łodzi, co było oczywistym znakiem, że bogini usłyszała jego modlitwę. Wkrótce pogoda się poprawiła i cypryjski kupiec dotarł bezpiecznie do Pessady. Jak tylko jego noga stanęła na przyjaznym lądzie, zaczął wprowadzać w życie swoją obietnicę daną bogini. Dał miejscowym rybakom pieniądze zarówno na budowę sanktuarium, na wysepce przylegającej do Kefalonii, jak i na to, żeby co roku, w dniu jego ocalenia, mieszkańcy wioski wybierali dziewicę, która będzie raz w miesiącu płynęła do sanktuarium Afrodyty, żeby się nim zaopiekować. Zostawił też pieniądze na jej piękne stroje i odpowiednią biżuterię. Ale gdyby nie wywiązywała się ze swoich zobowiązań, wówczas miała być odwołana ze swojej służby a wieś była by na zawsze zhańbiona - ale nie zdarzyło się to nigdy przez te wszystkie wieki. Zeusowi nie przeszkadzało, że ta skalista wysepka została wyjęta spod jego władzy, bo nie chciał wchodzić w konflikt z boginią miłości, która tyle razy wspierała go w jego przygodach. 


Afrodyta 

   Afrodyta nie zwracała jednak zbytniej uwagi na tę małą świątynię i skromne ofiary rybaków z Pessady - wszak poświęcono jej tak wiele wspaniałych sanktuariów - i nigdy nie zajmował się szczególnie kapłanką z Pessady, w przeciwieństwie do Pessadian, którzy z szacunkiem dotrzymywali obietnic złożonych cypryjskiemu armatorowi.  Pewnego dnia, gdy Zeus był w Rzymie, by przyjąć bogate dary cesarza – lata już minęły, a były to czasy Cesarstwa Rzymskiego – dowiedział się za pośrednictwem  pioruna, że musi wrócić do Tesalii, na Olimp, która była również siedzibą Królestwa Wschodniego. Unosząc się w powozie, ciągniętym przez skrzydlate konie, zobaczył Wielką Górę, która była na jego drodze, a ponieważ czuł się zmęczony długą podróżą, upałem i gorącym słońcem, postanowił odpocząć w sanktuarium na Ainos i cieszyć się ofiar, które tam na niego czekały. Usiadł na szczycie a chmury otoczyły wierzchołek góry - niepodważalny znak, że Zeus jest na Wielkiej Górze - i  nie trwało długo, zanim zasnął. Kiedy się obudził, a bóg wiatru rozgonił chmury, zdał sobie sprawę, że był już wieczór, czas, kiedy horyzont joński przybiera ten typowy, znajomy, jasnoczerwony kolor. Kiedy Zeus zaprzęgał konie ze złotą grzywą do swojego powozu, jego wzrok padł na małą wyspę Afrodyty. W czasie, kiedy spał, rybacy ze swoimi udekorowanymi łodziami popłynęli na wysepkę, nakarmili dzikie gołębie, odprawili obrzędy ku czci bogini, złożyli ofiary i zostawili nową kapłankę w sanktuarium. Kapłanka została zupełnie sama, siedziała na schodach świątyni i słuchała plusku fal, który brzmiał jak śpiew syren. Wygląda na to, że bożek Pan, który zawsze pomagał Zeusowi w jego podbojach, szeptał jej już do ucha słodkie, zmysłowe słówka, a rozmarzona dziewczyna  wyglądała jak sama bogini Afrodyta... i Zeus się w niej zakochał.

Koniec cz.1 cdn.