wtorek, 2 listopada 2021

Zeus żyje!!! Jest wśród nas. Cz.1

 

   Historia mówi, że kult Zeusa został sprowadzony do południowej Kefalonii przez Kreteńczyków 2000 lat temu – ale to nieprawda.


  Ludzie nigdy nie sprowadzają bogów, bóg nadchodzi pierwszy i jest początkiem wszystkich ludzi - tak samo było na Kefalonii. 
Kiedy Zeus pokonał swojego ojca Kronosa, natychmiast zajął kilka ważnych strategicznie miejsc na ziemi, żeby umocnić swoją władzę nie tylko w niebie ale i na ziemi. Jednym z nich była Wielka Góra (Monte Nero) na Kefalonii. 

Ainos 

   Ludzie budowali świątynie ku czci największego z bogów na Wielkiej Górze, na Przylądku Skala i w dolinie Rakli, która jest pełna laurów. Fakt, że ludzie budowali ołtarze i świątynie w miejscach wybranych przez bogów, był wyjątkowym dziełem bogów a nie ludzi. Zeus nie miał im za co dziękować. Bez bożego przewodnictwa, bez bożej pomocy ludzie nigdy nie odprawialiby tego lokalnego kultu - bo ważne jest kto wysyła myśli, a nie kto je ma… Na całej wyspie panował tylko ten jeden kult, a każdy kawałek ziemi kefalońskiej był poświęcony Zeusowi, jakby był jego własnością. Ludzie tylko pożyczyli ją od niego i na znak poddania się jego panowaniu, wszystkie wizerunki Zeusa miały w lewej ręce gałązkę laurową z doliny Rakli, a w prawej zamiast berła szyszkę sosnową z Jodły Czarnej z Ainosa. Tylko jedna mała wysepka została odłączona spod jego rządów. 

Wyspa Zeusa 

  A stało się to tak. Na  głębokich wodach otaczających Kefalonię zatonęło wiele statków. Pewnego razu łódź cypryjskiego kupca, która w straszną zimową noc płynęła do Włoch, bliska była zatonięcia . Na próżno zrozpaczony cypryjczyk modlił się do Zeusa i wszystkich innych bogów, którzy przyszli mu do głowy, jego łódź niebezpiecznie zbliżała się do skał. Wtedy przypomniał sobie Afrodytę, opiekunkę jego miejsca urodzenia, Cypru. Zaczął ją błagać o ratunek i obiecał zbudować dla niej sanktuarium na wyspie. W pewnym momencie dziki gołąb usiadł na dziobowym maszcie łodzi, co było oczywistym znakiem, że bogini usłyszała jego modlitwę. Wkrótce pogoda się poprawiła i cypryjski kupiec dotarł bezpiecznie do Pessady. Jak tylko jego noga stanęła na przyjaznym lądzie, zaczął wprowadzać w życie swoją obietnicę daną bogini. Dał miejscowym rybakom pieniądze zarówno na budowę sanktuarium, na wysepce przylegającej do Kefalonii, jak i na to, żeby co roku, w dniu jego ocalenia, mieszkańcy wioski wybierali dziewicę, która będzie raz w miesiącu płynęła do sanktuarium Afrodyty, żeby się nim zaopiekować. Zostawił też pieniądze na jej piękne stroje i odpowiednią biżuterię. Ale gdyby nie wywiązywała się ze swoich zobowiązań, wówczas miała być odwołana ze swojej służby a wieś była by na zawsze zhańbiona - ale nie zdarzyło się to nigdy przez te wszystkie wieki. Zeusowi nie przeszkadzało, że ta skalista wysepka została wyjęta spod jego władzy, bo nie chciał wchodzić w konflikt z boginią miłości, która tyle razy wspierała go w jego przygodach. 


Afrodyta 

   Afrodyta nie zwracała jednak zbytniej uwagi na tę małą świątynię i skromne ofiary rybaków z Pessady - wszak poświęcono jej tak wiele wspaniałych sanktuariów - i nigdy nie zajmował się szczególnie kapłanką z Pessady, w przeciwieństwie do Pessadian, którzy z szacunkiem dotrzymywali obietnic złożonych cypryjskiemu armatorowi.  Pewnego dnia, gdy Zeus był w Rzymie, by przyjąć bogate dary cesarza – lata już minęły, a były to czasy Cesarstwa Rzymskiego – dowiedział się za pośrednictwem  pioruna, że musi wrócić do Tesalii, na Olimp, która była również siedzibą Królestwa Wschodniego. Unosząc się w powozie, ciągniętym przez skrzydlate konie, zobaczył Wielką Górę, która była na jego drodze, a ponieważ czuł się zmęczony długą podróżą, upałem i gorącym słońcem, postanowił odpocząć w sanktuarium na Ainos i cieszyć się ofiar, które tam na niego czekały. Usiadł na szczycie a chmury otoczyły wierzchołek góry - niepodważalny znak, że Zeus jest na Wielkiej Górze - i  nie trwało długo, zanim zasnął. Kiedy się obudził, a bóg wiatru rozgonił chmury, zdał sobie sprawę, że był już wieczór, czas, kiedy horyzont joński przybiera ten typowy, znajomy, jasnoczerwony kolor. Kiedy Zeus zaprzęgał konie ze złotą grzywą do swojego powozu, jego wzrok padł na małą wyspę Afrodyty. W czasie, kiedy spał, rybacy ze swoimi udekorowanymi łodziami popłynęli na wysepkę, nakarmili dzikie gołębie, odprawili obrzędy ku czci bogini, złożyli ofiary i zostawili nową kapłankę w sanktuarium. Kapłanka została zupełnie sama, siedziała na schodach świątyni i słuchała plusku fal, który brzmiał jak śpiew syren. Wygląda na to, że bożek Pan, który zawsze pomagał Zeusowi w jego podbojach, szeptał jej już do ucha słodkie, zmysłowe słówka, a rozmarzona dziewczyna  wyglądała jak sama bogini Afrodyta... i Zeus się w niej zakochał.

Koniec cz.1 cdn.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz