niedziela, 15 grudnia 2013

Aleksander Wielki - krwawe podboje i przepowiednie.

    Po śmierci Filipa II Macedońskiego władza przeszła w ręce jego syna Aleksandra. Greckie państwa – miasta uznały, że to stosowny moment by zrzucić jarzmo Macedończyków - zawsze uważali ich za barbarzyńców. Teby zbuntowały się przeciwko młodemu królowi i to był ich śmiertelny błąd. Aleksander ruszył na miasto chronione przez mury grube na 2,5 metra, nikt dotąd nie potrafił ich skruszyć. W IV w. p.n.e. oblężenie polegało na obrzucaniu się kamieniami przy pomocy katapult. Aleksander sięgnął po nowy wynalazek - balistę, wyrzucała kamienne kule na odległość 100 m. Dzięki temu jej załoga była poza zasięgiem Tebańskich katapult. Nowa broń pozwoliła mu skruszyć mury, odtąd już żadne miasto nie było bezpieczne za kamiennymi murami. Gdy mur runął, potężne niegdyś miasto zostało doszczętnie zniszczone.


     Ponad 6 000 mieszkańców Teb zginęło, Tebańczyków nie karał tylko mordował. Wszystkie greckie miasta dostały sygnał; bunt oznaczał zagładę – to działało. 30 000 ocalałych z rzezi, głównie kobiet i dzieci sprzedano jako niewolników. Aleksander skutecznie zastraszył Greków, nigdy więcej nie wystąpili przeciwko niemu. Teraz był gotowy do podboju reszty świata. 


     Chciał przyćmić militarne sukcesy ojca i planował atak na potężne państwo perskie. Punktem startu inwazji była Troja, miejsce legendarnej wojny opisanej przez Homera. Dla Aleksandra była to pielgrzymka, wychował się na mitach o wyczynach herosów, zwłaszcza supermena Achillesa. Marzył o tym żeby być drugim Achillesem. Matka Achillesa dała mu wybór „ Możesz umrzeć stary i zapomniany lub młody okryty nieśmiertelną sławą”. Płynąc do Troi Aleksander też wybrał to drugie, wierzył że jest drugim Achillesem, nadczłowiekiem. 


    Persja była odwiecznym wrogiem Greków, Aleksander podjął ambitny plan ojca najazdu na Persję pod pretekstem ukarania jej za spalenie greckich świątyń podczas wojen perskich. Trudno uwierzyć że chciał się mścić za coś co miało miejsce 100 lat wcześniej – to była tylko wymówka. Tak czy owak wylądował w Azji Mniejszej i zmierzył się z armią Perską nad rzeką Granik. Odniósł pierwsze z wielu podobnych zwycięstw, otoczył 3000 wrogów i wszystkich wyciął w pień – to była krwawa jatka, 2000 jeńców sprzedał do niewoli. Groził „ zmiażdżę wszelki opór” odniósł zdumiewający triumf, wg źródeł stracił tylko 200 ludzi. Pokazał, że jest godny miana Achillesa. Persowie wycofali się a Aleksander zajął Azję Mniejszą.



     Po zwycięstwie nie zrobił rzeczy oczywistej, nie ruszył na południe żeby zająć porty nad Morzem Śródziemnym, tylko na wschód, do miasta Gordion. Wydaje się to dziwne ? Nie dla Aleksandra. Pomyślmy o słynnym węźle gordyjskim. Według legendy w pałacu królów Frygii, stał rydwan przywiązany do ziemi magicznym węzłem, przez wieki nikt nie potrafił go rozwiązać. Przepowiednia głosiła, że ten kto to zrobi zawładnie Azją. Aleksander nie oparł się pokusie, przybył do Gordionu i stanął przed węzłem, lecz zamiast go rozwiązywać jak inni, wyjął miecz i rozciął go jednym cięciem. To było jego  typowe podejście do problemów – rozwiązywał je siłą. 


     Opuścił miasto pewien, że wkrótce zostanie panem Azji i ruszył na podbój świata. Zagarniał starożytne kraje jakby był turystą , biorącym udział w wycieczce z biura podróży. Tworzył swoją legendę, jego obraz pięknego bohatera równego bogom przetrwała do dziś. Coraz mocniej wierzył, że jest kimś specjalnym. Gdy ktoś mu stawiał opór, uznawał to za osobistą obrazę. Nie tylko pokonywał przeciwnika, ale go masakrował, przy okazji ostrzegając resztę świata. Po zajęciu Egiptu i koronacji na Faraona, Aleksander z grupą zaufanych ludzi ruszył na tajemniczą wyprawę do oazy Siwa, był to 1000 kilometrowy marsz w głąb pustyni. Cokolwiek było w oazie, musiał wierzyć, że warto ryzykować. Jego zdaniem było warto, był to kolejny punkt na jego liście; Wyrocznia Ammona w oazie Siwa. 


     Przybył tu żeby usłyszeć przepowiednie. Tutaj starożytni rozmawiali z bogami za pośrednictwem kapłanów. Aleksander chciał uciszyć dawne pogłoski, że miał coś wspólnego z zabójstwem ojca i czuł potrzebę publicznego oczyszczenia się z zarzutów, zapytał czy winni zostali ukarani ? Kapłan odparł; „Tak, sprawa zamknięta” Zadał jeszcze jedno pytanie, najważniejsze „Czy podbiję cały świat ?” Otrzymał odpowiedź kiepską greką. Kapłan chciał powiedzieć „tak, drogi synu” ale że słabo znał grekę, pomylił się i powiedział „Tak, synu boga”  Aleksander opuszczał Siwę wierząc, że jest Bogiem. Usłyszał to co chciał usłyszeć i wierzył w to co chciał wierzyć. Jego megalomania nie znała granic, incydent w świątyni był muzyką dla jego uszu, jeszcze bardziej wzmocnił jego narcyzm i poczucie wyższości. Teraz miał już pewność, że jest bogiem, nadszedł czas by wypróbował swoją moc na starym wrogu, królu Persów Dariuszu. 


     Tym razem starcie odbyło się pod Gaugamelą. Dariusz miał ćwierć miliona żołnierzy, Aleksander pięciokrotnie mniej, ale się tym nie przejął, chciał zmierzyć się z wrogiem i raz na zawsze rozstrzygnąć kto ma władać Azją. W listopadzie 331 r. p.n.e. Macedończycy i Persowie stoczyli morderczy bój. Armia Macedońska była najlepsza , nikt jej nie mógł sprostać a Aleksander był militarnym geniuszem. Dzięki genialnej taktyce i falandze roznieśli wojska Dariusza w pył. 


    Po klęsce pod Gaugamelą Persowie zaprzestali oporu, Aleksander został władcą państwa – był najpotężniejszym człowiekiem na świecie, ale władza uderzyła mu do głowy i miał drogo zapłacić za swoją arogancję – ale o tym w następnym poście.
c.d.n.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz