….Patrzył z uśmiechem na kręcących się niespokojnie na
siedziskach, członków potężnego duchowieństwa –
kapłanów delfickich, i uznał, że nadszedł czas aby ich uspokoić.
„Nasza umowa będzie uszanowana” – powiedział
„Nie zamierzam prosić nawet o drachmę więcej, niż te trzydzieści
talentów, które zawarte były w umowie. Cały marmur na budowę świątyni będzie
ofiarą Alkmeonidów dla boga Apollina”
Kapłani spojrzeli po sobie, ale nie dali się zwieść,
wiedzieli, że wykonawcy podejmują się zlecenia, żeby mieć z tego zysk, a nie po
to żeby stracić, a było pewne, że jeżeli Klejstenes mówi prawdę to jego kieszeń
ucierpi na tym przedsięwzięciu.
Świątynia Apollina w Delfach spłonęła w 548 r. p.n.e.
Ponad 30 lat później Ateńczyk z rodu Alkmeonidów o imieniu Klejstenes
postanowił odbudować ją w miejscu, gdzie pojawiał się słodko pachnący
obłok, na miejscu tej, która spłonęła. Kosztowałaby kapłanów 30 talentów i
zbudowana by była z wapienia, który występował obficie w okolicy i z cennego marmuru
paryjskiego.
Niebawem zdumieni kapłani zauważyli jak słudzy Klejstenesa przywożą i rozładowują bloki białego marmuru, nie uwierzyli jednak w jego bezinteresowność - bardzo dobrze znali Ateńczyków dlatego też szybko postanowili wyjaśnić sprawę i bez ogródek przystąpili do rzeczy;
Niebawem zdumieni kapłani zauważyli jak słudzy Klejstenesa przywożą i rozładowują bloki białego marmuru, nie uwierzyli jednak w jego bezinteresowność - bardzo dobrze znali Ateńczyków dlatego też szybko postanowili wyjaśnić sprawę i bez ogródek przystąpili do rzeczy;
„A czego chcesz w zamian” – spytali
Klejstenes poczuł się dotknięty i zapewniał kapłanów o
swoich czystych intencjach, ci jednak wyjaśnili mu, że wyrocznia delficka nie
może mieć długu wdzięczności w stosunku do nikogo, nawet jeżeli tym kimś jest
sam Klejstenes, członek znamienitego rodu Alkmeonidów. Sprawa musi być
wyjaśniona: tu i teraz
Ateńczyk zarzekał się, że nie chodzi tu o żadną „transakcję
wymienną”, tylko małą przysługę, prośbę, jeżeli oczywiście chcą i mogą ją
spełnić – jeżeli nie, to nie ma żadnego problemu. Na prośbę żeby wyrażał się
jaśniej, odparł;
Klejstenes
„Nie proszę o nic trudnego co byłoby niezgodne z prawem, tylko o to, by za każdym razem kiedy
Spartanin przyjdzie z pytaniem do Pytii, dodać do jej wyroczni tylko jedno,
jedyne zdanie; Sparta musi pomóc Atenom w obaleniu tyrana Hippiasza”
Marmur paryjski był piękny i osławiony w całym
ówczesnym świecie, kapłani już widzieli oczyma wyobraźni, świątynię Apollina
ubraną w marmur błyszczący w słońcu. Transakcja nic by ich nie kosztowała, poza
tym Wyrocznia Delficka nigdy - delikatnie rzecz ujmując - nie przepadała za
tyranami. Zgodzili się. Klejstenes od tego momentu, mógł chwalić się tym, że był pierwszym Ateńczykiem,
któremu udało się przekupić boga Apollina.
Hippiasz, wspierany przez Tesalijskich sojuszników i najemników
wprowadził w Atenach brutalną dyktaturę. Po śmierci brata Hipparcha – zamordowanego
w 512 r. p.n.e. przez Harmodiosa i Aristogejtona - rządy Hippiasza stały się jeszcze bardziej okrutne.
Harmodios i Aristogejton
Tortury
były na porządku dziennym a podatki ściągane praktycznie za wszystko - w tym dla
pokrycia kosztów utrzymania jego „ochroniarzy”- przekroczyły wszelkie granice.
Próba powstania przeciwko tyranowi zorganizowana przez patriotę Kidona spaliła
na panewce – został zdradzony. Oddział złożony z przeciwników Hippiasza a stworzony
przez Alkmeonidów, został unicestwiony przez najemników tyrana. Klejstenes ucieka
się więc do starej sztuczki Ateńczyków – do przekupstwa.
Wyrocznia nadal przekazywała trudne do zrozumienia, mgliste
i wieloznaczne komunikaty, kiedy jednak kierowane były do Spartan uzupełniane
były jasnym przekazem „Sparta musi pomóc Ateńczykom obalić tyrana”
I tak jak
kropla drąży skałę, proroctwa Pytii zmieniały stosunek Lakończyków do Hippiasza,
pomimo tego, że pozostawał w dobrych stosunkach z władcami Sparty. Na rezultaty
nie trzeba było długo czekać bo wkrótce zorganizowano ekspedycję dowodzoną przez
Anchimolosa. Niewielkie siły spartańskie wsiadły na statki i wyruszyły w
kierunku Zatoki Faleron. Jednakże Hippiasz zdążył zaalarmować swoich
sojuszników z Tesalii, na pomoc przybył oddział z tysiącem dobrze wyszkolonych i uzbrojonych jeźdźców. Przed
bitwą tyran kazał wyrwać wszystkie
drzewa rosnące na plaży, żeby stworzyć dogodną do walki równinę. Kiedy Spartanie
wylądowali, kawaleria Tesalijczyków osaczyła
ich i pokonała. Anchimolos zginął na polu bitwy a ci którzy przeżyli, wrócili
statkami do Sparty.
Był to dla Lakończyków cios, plama na honorze, którą trzeba
było szybka zmazać, ludzie chcieli zemsty. W 510 roku p.n.e. król Kleomenes I
na czele wielkiej armii ruszył na Ateny, Hippiasz wyruszył mu na
spotkanie. Starli się na równinie między Megara i Elefsina. Tesalijczycy
zostali pokonani, Hippiasz i najemnicy wycofali się do Aten i schronili na
Akropolu, wojska Spartańskie i Ateńczycy oblężyli Akropol. Dobrze ufortyfikowany
i zaopatrzony mógł zapewnić tyranowi schronienie i bezpieczeństwo przez długi
czas, jednak Spartanom udało się pojmać dzieci Hippiasza. W tej sytuacji tyran
w obawie o ich los, zdecydował się poddać i zgodził się na opuszczenie Aten w
ciągu pięciu dni.
Po opuszczeniu Aten udał się na dwór perskiego satrapy
Sardesa, gdzie wcześniej znalazł schronienie jego przyrodni brat, Igisistratos,
jako wasal Persów.
W 490 roku p.n.e. mimo sędziwego wieku, powrócił do Grecji wraz z perską armią, która pod wodzą Dariusza wyruszyła na jej podbój. Dzień przed bitwą pod Maratonem miał proroczy sen, śniło mu się, że śpi ze swoją matką co zinterpretował jako zapowiedź zwycięstwa Persów i swój powrót do ojczyzny w roli władcy. Ale kiedy okręty perskie dobiły do brzegu i wyszedł na brzeg, kichnął tak mocno, że się potknął, przewrócił i wybił dwa-trzy zęby. Próbował jak szalony znaleźć je w piasku – na próżno. Od tej chwili był już pewny, że to znak, że Persowie zostaną pokonani a on nigdy nie odzyska władzy. Według wersji obowiązującej, zmarł w drodze powrotnej gdzieś na Morzu Egejskim, prawdopodobnie na Limnos.
W 490 roku p.n.e. mimo sędziwego wieku, powrócił do Grecji wraz z perską armią, która pod wodzą Dariusza wyruszyła na jej podbój. Dzień przed bitwą pod Maratonem miał proroczy sen, śniło mu się, że śpi ze swoją matką co zinterpretował jako zapowiedź zwycięstwa Persów i swój powrót do ojczyzny w roli władcy. Ale kiedy okręty perskie dobiły do brzegu i wyszedł na brzeg, kichnął tak mocno, że się potknął, przewrócił i wybił dwa-trzy zęby. Próbował jak szalony znaleźć je w piasku – na próżno. Od tej chwili był już pewny, że to znak, że Persowie zostaną pokonani a on nigdy nie odzyska władzy. Według wersji obowiązującej, zmarł w drodze powrotnej gdzieś na Morzu Egejskim, prawdopodobnie na Limnos.
W sytuacji politycznej pustki, która zapanowała po
obaleniu tyranii, Klejstenes zdobył poparcie ludu które dało mu wystarczającą
siłę do zbudowania systemu demokratycznego, z którego już niebawem Ateny miały
słynąć w całym greckim świecie. Ale jak do tego doszło opowiem w następnym
poście.
c.d.n.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz