Okres greckiej historii między 492-479 r. p.n.e. znany jest jako okres „Wojen perskich”
Persja
– największa potęga w regionie, prowadziła politykę ekspansywną, nie była jednak
w stanie rozprzestrzeniać się bardziej; ani na wschód (silne Indie), ani poza Egipt, ze względu na pustynię Libijską, ani na niegościnne tereny Scytów na północy. Jedyną opcją była więc inwazja
na zachód, na kontynent europejski a jedyną przeszkodą, którą należało pokonać
aby osiągnąć cel była Grecja. Ateny zaś należały do najbardziej zdecydowanych przeciwników Persji.
Persowie szukali tylko pretekstu do ataku i wkrótce w 500 r. p.n.e. Ateńczycy sami dali im ten pretekst.
Kiedy greckie polis Azji Mniejszej - które były częścią imperium perskiego - zbuntowały się przeciwko Persom, Ateny i Eretria wysłały pomoc - 25 statków. Było to o
wiele za mało w stosunku do potrzeb, los rebelii był przesądzony. Z powodu
ogromnej dysproporcji sił, Grecy nie mieli żadnych szans, i w 494 r. p.n.e. padł
Milet − główny ośrodek buntu. Miasto zrównano z ziemią, a mieszkańców wysłano
daleko na wschód.
Król
Persji Dariusz dowiedziawszy się, że
niektóre miasta-państwa Grecji wysłały pomoc dla rebeliantów, w napadzie szału wystrzelił z łuku strzałę w niebo i
zaprzysiągł zemstę. Dariusz był wściekły na Ateńczyków, w końcu nadszedł czas
by pokonać nie tylko Ateny, ale zająć także całą Grecję, nawet miał specjalnego
sługę, który za każdym razem kiedy król zasiadał do stołu, szeptał mu do ucha „Panie nie zapomnij o
Ateńczykach”
Król perski Dariusz
Inwazja na Grecję była więc tylko kwestią czasu.
Wkrótce, w 492 r. p.n.e. Persowie zorganizowali pierwszą
wyprawę przeciw miastom Grecji. Dariusz miał do wyboru dwie drogi; jedną od strony morza,
drugą lądową. Każda z tych dróg miała swoje zalety i wady. Ostatecznie wybrał drogę od strony morza i okazało się to katastrofalne. Kampania nie powiodła się z powodu strasznej burzy
"zesłanej przez bogów Olimpu" która zniszczyła jego flotę.
Mimo klęski
Dariusz wysłał w następnym roku do greckich miast swoich posłów, którzy
żądali w imieniu króla „ziemi i wody” tj. symbolicznego uznania jego władzy. Część
greckich polis była skłonna przyjąć perskie zwierzchnictwo, ale Ateny, Sparta i
zapewne Eretria nie chciały wpaść pod perskie jarzmo. Ateńczycy
zrzucili posłów z Akropolu w przepaść, gdzie tracono przestępców, a Spartanie wrzucili
swoich do studni, żeby tam poszukali sobie spartańskiej "ziemi i wody". Grecy nienawidzili samej myśli o pozbawieniu ich wolności, i
nie zamierzali z niej rezygnować bez walki. Dariusz był wściekły, zebrał
flotyllę 600 okrętów i zmobilizował armię. Wiosną 490 r. p.n.e. armia i flota perska była
gotowa. 30-tysięczną armią dowodził Datys, wódz sił perskich na zachodzie.
Kiedy we wrześniu 490 r. p.n.e. Datys żeglował ku Grecji towarzyszył mu Hippiasz, król - tyran, wygnany z Aten w 510 r. p.n.e., który służył Persom w nadziei, że odzyska
władzę w Atenach. Hippiasz z radością doradził mu aby
wylądował pod Maratonem. Na terytorium Aten nie mogliby znaleźć lepszego miejsca, równina pod Maratonem była
szeroka na 3 km i długa na 10 km,
poza bagnami na jej końcach nic nie przeszkadzało Persom w skutecznym wykorzystaniu
lekkiej piechoty i kawalerii.
Powrót Hippiasza do Grecji nie należał do najszczęśliwszych,
wyskakując z łodzi na brzeg, dostał ataku kaszlu (a miał już swoje lata ok.
80), wypluł ząb i nie mógł go znaleźć w
piasku. Uznał to za znak od bogów, że nie odzyska już swojego królestwa. Hippiasz był
politycznym pionkiem, Persów nie obchodziło jaki reżim włada podbitymi
terytoriami, dopóki ten reżim był lojalny wobec nich. Kiedy Datys rozładowywał
okręty, na wzgórzach nad Maratonem zebrała się armia Greków. Składała się z
przedstawicieli 10 ateńskich fyl (społeczności rodowych), po 1000 ludzi z
każdej fyli z własnym dowódcą i około 1000 Platejczyków. Całość podlegała Ateńskiemu wodzowi
Miltiadesowi.
Miltiades
Brakowało jedynie najwspanialszych wojowników starożytnej Grecji
– Spartan. Miltiades wysłał do Sparty Filipidesa z prośbą o pomoc. Grecy
kontaktowali się poprzez posłańców, czasami byli to jeźdźcy, ale z reguły
wiadomości przekazywali biegacze. Filipides mógł biec cały dzień. Według
starożytnego historyka Herodota pokonał
240 km między Atenami i Spartą zaledwie w dwa dni.
Jego wysiłek poszedł jednak
na marne. Spartanie obchodzili właśnie święto Apollina Karnejskiego i odmówili wymarszu
przed pełnią księżyca. Spartanie słynęli z religijności, powolności, uporu i
arogancji, uznali że nic się nie stanie jeśli trochę się spóźnią. Ateny miały
walczyć same.
Ze wzgórz nad Maratonem
Miltiades i jego wodzowie doskonale widzieli perską armię, była prawie
trzykrotnie większa od ich sił; łucznicy z Etiopii, lekkozbrojni znad brzegów
Indusu, dzicy jeźdźcy ze stepów Azji, wszyscy byli poddanymi Dariusza, ale poza
tym łączyło ich niewiele, nie mówili nawet jednym językiem. Natomiast Grecy
byli braćmi i sąsiadami, wspólnie broniącymi swojej wolności i stylu życia.
Wciąż pamiętali tyranię Hippiasza i woleli śmierć od jego powrotu.
Żadna ze
stron nie rwała się do walki, przez cztery dni obie armie stały naprzeciwko
siebie. Grecy czekali ponieważ zajmowali lepszą pozycję, przeciwnik nie mógł ich stamtąd wyprzeć. Poza
tym wielka armia wroga, błyskawicznie zużywała zapasy, istniała nawet szansa że Persowie
wycofają się sami. Datys czekał, ponieważ miał nadzieją że poplecznicy
Hippiasza wywołają w Atenach bunt i oddadzą mu polis. Miltiades cały czas miał
nadzieję że pojawi się obiecany kontyngent ze Sparty.
Żadna ze stron nie
chciała wykonać pierwszego ruchu.
Datis pracował jednak nad planem, który miał
przełamać pat, już wkrótce miało dojść do rzezi. Po czterodniowym oczekiwaniu, perski wódz decyduje się postawić wszystko na jedną kartę. Pod osłoną nocy
wprowadza konnicę i część piechoty z powrotem na statki. Ateńska armia stoi pod
Maratonem, więc Datys zamierza opłynąć
przylądek, wysadzić swe wojska pod Atenami i uderzyć na bezbronne miasto. Jego
towarzysz Artafernes zostanie pod Maratonem z 12 tys. ludzi.
Jeśli Datis sądził że uda mu się w tajemnicy załadować na okręty tysiące koni i
żołnierzy – był w błędzie. Zwiadowcy Miltiadesa odkryli zamieszanie. Grecy
uznali to za zagrożenie a jednocześnie szansę, jeśli czegoś nie zrobią, miasto
może zostać zdobyte za ich plecami, z drugiej strony mogli w końcu uderzyć na
wroga, który uszczuplił swoje siły i pozbył się kawalerii.
Miltiades wiedział
że musi działać szybko. Rejs do Aten zabierze Datisowi ponad 10 godzin, kolejne
godziny pochłonie wyładunek armii. Miltiades musiał zwyciężyć pod Maratonem, a
następnie szybko wrócić do Aten by stawić czoło Datysowi. Grecy postanowili
wykorzystać okazję. Geniusz Miltiadesa polegał na tym, że potrafił rozpoznać
właściwy moment do ataku.
Miltiades ustawił 11 tys. swoich hoplitów do bitwy. Na lewym i
prawym skrzydle piechota stanęła w ośmiu szeregach, natomiast w centrum tylko w
czterech. Po zajęciu pozycji Grecy powoli ruszyli w stronę wroga, a gdy
znaleźli się w odległości 100−200 m od perskich oddziałów, rozpoczęli bieg. W
ten sposób zminimalizowali straty zadane im przez perskich łuczników. Wyobraźmy
to sobie; pancerz, tarcza, włócznia i miecz ważą ok. 35 kg a oni musieli dobiec do
wroga i stawić mu czoło. Hoplici szkolili się do takich wyczynów, na ówczesnych
olimpiadach uprawiano nawet bieg na 400 m w pełnym uzbrojeniu. Persowie byli
zaskoczeni, ze swoich pozycji widzieli jedynie masę szarżujących Greków, byli
pewni, że ci padną zanim zbliżą się na długość miecza.
Grecy uderzyli najmocniej na skrzydła i tu odnieśli od razu sukces, centrum zostało nieco w tyle, tworząc półkole wojska i w ten sposób
oskrzydlając wojska Dariusza. Persowie dostali się w kleszcze atakujących z
powodzeniem na skrzydłach hoplitów i w panice rozpoczęli ucieczkę w kierunku
własnych okrętów.Pole bitwy zamieniło się w krwawą jatkę. Grecka ciężka piechota używała tarcz o średnicy
metra, która chroniła żołnierza od czoła po kolana, na nogach hoplici mieli
nagolenice, na głowach hełmy, tak opancerzeni byli właściwie niewrażliwi na
ciosy lekko uzbrojonego wroga.
Grecy próbowali odciąć im odwrót ścigając ich na brzeg morza. Wybuchł
chaos, Persowie próbowali dostać się na statki, jednocześnie stawiając opór
nacierającym hoplitom. Ci którzy ocaleli, odpłynęli. Wyczerpani Grecy padli na
piasek, nie było jednak czasu na odpoczynek, kiedy trwała bitwa Datys żeglował
ku Atenom. Miltiades nakazał wyczerpanym hoplitom marsz do miasta, 42 km w
pełnym oporządzeniu. Pokonanie Persów pod Maratonem zajęło mu 3 godziny, to
oznaczało że Datys był 3 godziny bliżej Aten. Zaczął się wyścig z czasem.
Miltiades wysłał posłańca z wieścią o zwycięstwie, wg legendy był to
Filipides, ten sam człowiek, który biegł do Sparty, pokonał 42 km do Aten i
krzyknął „zwycięstwo” po czym padł martwy z wyczerpania.
Miltiades zdążył w
ostatniej chwili i rozstawił swą armię. Datys był zaskoczony widząc
czekających na niego Greków. Nawet nie rozpoczął desantu, był pewien że Grecy
polegli pod Maratonem, teraz patrzył na ich szeregi gotowe do walki. Uznając
porażkę zawrócił okręty do Persji. Hippiasz miał rację, stracił nie tylko ząb,
lecz także szansę na odzyskanie władzy.
A Spartanie ? Spóźnili się i nie zyskali
sławy, mimo to byli ciekawi jak wyglądają Persowie, udali się pod Maraton aby
obejrzeć poległych. Podobno po bitwie Spartanie zachowywali się jak turyści,
byli zaskoczeni tym jak doskonale poradzili sobie Ateńczycy.
Gdyby Persowie
wygrali, zajęliby Ateny, tym samym zdobyliby w Grecji bazę do kolejnych
ataków, być może historia potoczyłaby się inaczej. Bitwa pod Maratonem była
decydującym starciem które umożliwiło odparcie najeźdźcy. Chwała Maratonu nie
przeminie nigdy, to było wspaniałe zwycięstwo. Gdyby nie Maraton nie było by
rozkwitu greckiej cywilizacji. Persowie stracili 6,5 tys. ludzi, Grecy 192. To
było wielkie zwycięstwo dla Grecji a jeszcze większe dla Aten. W ciągu 20 lat ich
obywatele pozbyli się tyrana i pokonali Persów, stworzyli też nową formę rządów
– demokrację.
A Filipides ? Jego bieg przypominany jest w czasie każdych
igrzysk olimpijskich i w wielu miastach świata, kiedy zwykli ludzie biegną w
Maratonie.
c.d.n.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz