Dlaczego mężczyźni przedstawieni na starożytnych posągach mają takie
małe "przyrodzenie" ?
To
pytanie zadają sobie chyba wszyscy, którzy kiedykolwiek widzieli starożytne greckie
rzeźby. Tak jak piękne, duże i silne, pokazane z wielką dokładnością i
pieczołowitością wręcz imponujące jest ciało bogów, sportowców i artystów umieszczonych na piedestałach, tak
po macoszemu potraktowane jest „przyrodzenie” tychże na wszystkich znanych nam
posągach. Ale nie myślcie, że starożytni Grecy byli w jakiś sposób upośledzeni
pod tym względem, wręcz przeciwnie.
Istnieje logiczne wytłumaczenie, które
rzuci światło na ten jakże intrygujący szczegół. Starożytni Grecy uważali, że
mały penis cechuje arystokrację i elity zarówno polityczne jak i intelektualne,
mały penis był symbolem wyższości kulturowej, dlatego wymagano od artystów aby
uwiecznili ich dla potomnych właśnie w takich proporcjach. "Mały rozmiar" miał
uwypuklić inne elementy męskiej osobowości, zwłaszcza zwrócić uwagę na jego przymioty
duchowe.
Nawet
ojciec bogów Zeus przedstawiany jest z malutkim penisem, żeby podkreślić w ten
sposób jego wyższość a także inteligencję, siłę, wiedzę i władzę.
Zeus
Z
drugiej strony, duże a czasem gigantyczne penisy pojawiają się w sztuce
starożytnej równie często, są figurki karłów z penisami wyrastającymi z głowy,
ptaki – fallusy, przyrodzenia na mozaikach etc. Czy te wyobrażenia zaprzeczają
wnioskom przedstawionym powyżej ? Bynajmniej. Wielkie fallusy w stanie erekcji
pojawiają się kulturze starożytnych Greków w dwóch kontekstach.
W
pierwszym są symbolem pejoratywnym, sposobem na ośmieszenie danej postaci. To
nie przypadek, że w starożytnym greckim teatrze postać Głupca prawie zawsze
ubrana była w kostium z wielkim sztucznym fallusem, żeby podkreślić jego brak
kultury i wiedzy. Wielkie przyrodzenie miało charakteryzować również
obcokrajowców, barbarzyńców a także dzikie nie potrafiące się kontrolować
postaci mitologiczne jak satyry, albo po prostu mężczyzn oddających się
bez pamięci cielesnym przyjemnościom.
Drugi
to kontekst religijny, związany nieodłącznie z Dionizosem bogiem wina, radości,
szaleństwa i płodności, ukochanym bogiem
greckiego ludu.
Ku
jego czci organizowano doroczne święta „Dionizje”, które połączone były z
libacjami alkoholowymi i nieuchronnymi orgiami seksualnymi, piętnowanymi
zresztą już wtedy przez elity intelektualne i przez pięknoduchów takich jak
filozof Ksenofanes. W uroczystych procesjach niesiono wielkie fallusy na
drewnianych żerdziach – zupełnie tak samo jak dzisiaj noszone są sztandary lub
święte figury.
W pochodach tych uczestniczyli skąpo ubrani mężczyźni,
śpiewający sprośne piosenki i wykonujący jednoznaczne ruchy ciałem - było to
powiązane z rytuałem płodności. Wszystko to miało na celu doprowadzenie do
religijno - mistycznej ekstazy (Grecy wierzyli, że w jej trakcie ich dusza
uwalnia się z ciała i łączy się z naturą -tutaj z Dionizosem).
Za czasów Aleksandra Wielkiego, w niektórych
miastach greckich w obchodach uczestniczyli też obficie przez naturę wyposażeni
młodzieńcy, którzy symbolizowali boga Priapa - syna Dionizosa. Stojąc nago na
paradnie przystrojonych wozach, wożeni byli ulicami miasta. Aby pobudzić i
utrzymać w stanie erekcji ich męskość, po obu stronach wozu szli chłopcy,
których zadaniem było łaskotanie krocza wybrańców przy pomocy piór i witek.
Widok ten, służył oczywiście stymulacji seksualnej widzów, co przekładało się
potem na korzystny dla społeczności zwiększony przyrost naturalny.
c.d.n.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz