Piękny starożytny świat, który znamy z lekcji
historii, opowieści o bogach i herosach czy stanowisk archeologicznych, miał –
jak już pisałam w poprzednim poście – również swoje ciemne oblicze. W
starożytnych państwach-miastach czyli polis, istniała zbrodnia i podziemny świat
przestępczy; cały wachlarz wszelkiej maści
oszustów, hazardzistów, morderców i gangsterów. Tak, tak również starożytne
Ateny miały swoje gangi, wprawdzie bez motocykli, złotych łańcuchów na szyi,
spluw w kieszeniach i dialogów rodem z „ojca chrzestnego” ale również ówcześni gangsterzy
mieli swój kult i swoją - jakbyśmy to dzisiaj powiedzieli - pop-kulturę.
Jeden z najbardziej znanych gangów nazywał się „Στητά
Πέη” czyli …proszę mi wybaczyć, ale w wolnym tłumaczeniu to „Sterczące
chuje” albo delikatniej mówiąc „stojące penisy” czy bardziej naukowo „penisy we
wzwodzie” – jak kto woli. Nie było to wcale
obraźliwe, wręcz przeciwnie, przebijała przez tę nazwę duma, miała podkreślać
siłę i męskość, każdego członka gangu. Tak więc „Sterczące chuje” i „Wszarze”,
inny gang, wdawali się zazwyczaj w kłótnie i bójki na ulicach Aten i w
burdelach, najczęściej dla pięknych oczu jakiejś prostytutki.
Był jeszcze jeden gang, bardziej brutalny niż dwa
poprzednie, Trivalloi (od nazwy starożytnego plemienia z Tracji), który
popełniał kradzieże, nie tyle spektakularne i zapewniające wielkie zyski, co
obrzydliwe i świętokradcze.
Przeszli do historii między innymi dlatego, że ukradli; świńskie
jądra - które były przeznaczone na ofiarę dla bogów przed zgromadzeniem, co wywołało
powszechne oburzenie - oraz jedzenie dla biednych mieszkańców polis, umieszczane
w świątyni Hekate, zawsze tuż przed początkiem każdego miesiąca, ostatniej nocy
bez księżyca.
Hekate
Oprócz wszelkiego rodzaju kradzieży i rozbojów miały
miejsce przypadki przemocy z obrażeniami ciała a nawet śmiercią. Na porządku
dziennym były brudne rozgrywki a nawet mordy między ateńskimi frakcjami, czy
jak byśmy dzisiaj powiedzieli partiami politycznymi.
I tak w 462 p.n.e.
został zamordowany Efialtes, przywódca Demokratów, niedługo później płatni
zabójcy wyeliminowali Frynicha (jednego z pierwszych znanych greckich
tragediopisarzy, aktora i polityka)– wprawdzie morderców złapano Ci jednak nigdy nie ujawnili zleceniodawcy.
Wielki
historyk Tukidydes zaraz po powrocie z wygnania, pod koniec V wieku, nagle
zniknął, według niektórych został zamordowany przez Ksenofonta pisarza,
historyka, oficera kawalerii, podczas rządów Trzydziestu Tyranów.
Polityk
i doskonały mówca (to ten, który się jąkał) Demostenes był oskarżony o zabicie
Nikodemosa z Afidnaios, zwolennika Evvoulosa, który był przywódcą partii
pokojowej i wielkim wrogiem Demostenesa.
Demostenes
Takie przykłady można mnożyć a skoro takie rzeczy działy się w życiu publicznym, możemy się domyśleć, że w
sektorze prywatnym sytuacja nie była wiele lepsza.
W
Atenach nie mogło zabraknąć spelunek i cieszących się złą sławą dzielnic. Bezpieczną
kryjówką dla przestępców była Megara - miejscowość oddalona ok. 40 km od Aten. Tam
znajdowali schronienie zarówno zbiegowie polityczni jak i niebezpieczni przestępcy, mający nie
uregulowane rachunki z wymiarem sprawiedliwości. Ale Ateny też miały swoje
szemrane dzielnice; Keramikos, Ieros Odos czy dzielnica portowa, gdzie znajdowały
schronienie i działały regionalne opryszki i gdzie kwitła przestępczość i nielegalny
hazard. Starożytni Grecy byli zapalonymi, namiętnymi hazardzistami. Grali w kości w miejscach,
które mówiąc delikatnie miały złą sławę, były po prostu spelunkami i tracili
często całe swoje majątki. Trudno się dziwić zamiłowaniu Greków do hazardu, skoro wierzyli w jego boskie pochodzenie. Przykład szedł z góry, zgodnie z
mitologią greccy bogowie - Zeus, Posejdon i Hades w celu sprawiedliwego
„podzielenia się” wszechświatem, zagrali w kości. I w ten sposób
Zeusowi przypadło niebo, Posejdonowi morza a Hadesowi podziemie.
Kolejną ich pasją były walki kogutów, przepiórek
i psów. Ich właściciele szkolili zwierzęta specjalnie w tym celu i podawali im przed walką czosnek i cebulę (?). Żeby walki
były bardziej widowiskowe, a co za tym idzie, obserwatorzy robili większe
zakłady, przywiązywano ptakom do pazurów metalowe szpony, żeby w ten sposób
mogły spowodować u przeciwnika śmiertelne obrażenia.
Ale
starożytni Grecy pokazują się nam również jako mistrzowie przekrętów i oszustw.
Znani bogaci ludzie nagle - na papierze – stawali się biedakami bez ziemi,
kapitanowie „tracili” statki, które były zabezpieczeniem dla banku na poczet uzyskanej
pożyczki, bankowcy sprzeniewierzali depozyty, które im powierzano, handlarze
zamiast kupować pszenicę od hurtowników w określonych ilościach, zgodnie z
wymogami prawa, stawali się paserami,
kupując z szemranych źródeł i bez
ograniczeń itd. itd. Istnieje niezliczona liczba przypadków, o których
możemy wspomnieć. Ale nie myślcie, że byli bezkarni, wręcz przeciwnie. Władze i ówczesna policja we współpracy ze scytyjskimi
łucznikami (dzisiejsi snajperzy), zawsze były gotowe interweniować wszędzie tam,
gdzie dochodziło do łamania prawa czy zamieszek.
Jednym z oddziałów policji miejskiej byli Agronomowie. Zajmowali się zapobieganiem przestępstwom finansowym, ustalaniem podatków od towarów a
także kontrolą jakości towarów. Byli odpowiedzialni za drogi, utrzymanie
domów i porządek publiczny. Inny oddział, tak zwana „Jedenastka”, miał za
zadanie aresztować i więzić winnych poważnych przestępstw kryminalnych, a w
razie skazania przez sąd na karę śmierci - wykonać wyrok.
Starożytność nie była więc rajem. I wtedy, jak i teraz, są ludzie wszelkiego rodzaju. Jeśli skupimy się tylko na nich, dojdziemy do
wniosku, że starożytna Grecja była miejscem, w którym kwitła wszelkiego rodzaju
przestępczość. Ale tak nie jest. Jak każda epoka i każde społeczeństwo, starożytność
miała swoją ciemną stronę, która nie różni się wcale od innych społeczeństw na
różnych szerokościach geograficznych na przestrzeni wieków.
cdn.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz