sobota, 20 czerwca 2020

Argos, wierny pies Odyseusza - czyli piękna opowieść o psiej miłości.


Nie ma na świecie miłości, która trwa wiecznie. Jedynym wyjątkiem jest ta, którą obdarza nas pies. 

   Historia Argosa, wiernego psa Odyseusza, jest jedną z najpiękniejszych i najbardziej wzruszających opowieści w Odysei - homeryckim eposie. Jego niepowtarzalna miłość do Odyseusza, słusznie uczyniła go symbolem wiecznego oddania, i choć scena, w której występuje jest bardzo krótka, to jest naprawdę przejmująca.


  Zaniedbywany przez całe dwadzieścia lat, przez bezdusznych ludzi, nie dostał niczego, co z powody szlachetnej rasy i swoich zalet, powinien był otrzymać od życia, zamiast tego leżał porzucony w oblazłym przez robactwo barłogu, słaby - bo siły go już dawno opuściły - i cierpliwie znosił swoje ciężkie, pieskie życie. Żył zwinięty w kłębek w ciemnym  kącie, uparcie odmawiając opuszczenia świata, jakby jego życie jeszcze nie zatoczyło kręgu, jakby jeszcze na coś – lub na kogoś – czekał, co da mu sygnał do odejścia. To tak jakby czekał na kroplę szczęścia, która raz na zawsze zmyje ból nagromadzony przez tyle lat, pozwoli udać się w ostatnią podróż a jednocześnie usprawiedliwi i nada sens jego krótkiemu istnieniu na Ziemi.
Obraz Odyseusza. w którego rękach dorastał, wrył mu się głęboko w pamięć. Tak głęboko, że nie opuścił go nawet na chwilę; ani w przeszłości, ani w teraźniejszości. Zdeterminował całe jego istnienie. Dopiero gdy duch jego „pana” stanie się ciałem, Argos zostanie uwolniony. Wreszcie będzie mógł odejść w spokoju od zimnej obojętności ludzi. Nadejdzie wyzwolenie i uzasadnienie sensu jego istnienia, na które czekał tyle lat.
I bogowie go nie zawiedli. Odyseusz wrócił. Jego duch w końcu stał się ciałem.


  Oczywiście obcym ciałem, bo przemieniony był w starca, ale Argos nie dał się oszukać. Natychmiast rozpoznał - tylko on spośród tylu! - swojego „pana”, z daleka wyczuł jego zapach. Szczęśliwy podniósł łeb, zamerdał ogonem i wykonał ruch, jakby chciał się do niego zbliżyć i po raz ostatni otrzeć o jego stopy. Nie miał jednak sił potrzebnych do takiego przedsięwzięcia. W chwili gdy Odyseusz i pastuch Eumajos przekroczyli próg wielkiej sali … Argos wydał swoje ostatnie tchnienie.
Ironia losu ?! Kolejna nieodpowiedzialna zabawa bogów ?! Czy może nieuzasadnione okrucieństwo poety ?!


Nic z tego.
Ta niemożność dojścia Argosa do Odyseusza, dla którego przetrwał tak wiele lat, wycierpiał tak wiele, wynosi tę scenę – a wraz z nią sztukę Homera – na niewyobrażalne wyżyny.
Tak silna miłość, jak miłość Argosa do Odyseusza i Odyseusza do Argosa, nie potrzebuje bezpośredniego kontaktu fizycznego, aby eksplodować i erodować tysiącami jasnych kolorów szary horyzont okrucieństwa i obojętności. Wystarczy jej jeden ruch, jedno skinienie głową, jedno czułe spojrzenie.
Argos wykonuje ten ruch. I Odyseusz go odwzajemnia. Nie zbliżając się do niego - gdyby to zrobił, zdradziłby swoją prawdziwą tożsamość co zagroziłoby zarówno jego planom, jak i jego życiu - ale patrząc na niego i pozwalając, by łza spłynęła mu po policzku. Argos rozumie to swoim nieomylnym „szóstym zmysłem”. Nie musi już próbować. W powietrzu czuje zapach, który wydzielają silne uczucia jego „pana”, czuje na sobie jego tkliwe spojrzenie, czuje ciepło jego łez otulających go jak ciepły koc zimą.

   I umiera. Wyzwolony. Usprawiedliwiony. Pełen spokoju i radości, że znów zobaczył Odyseusza, uszczęśliwiony, że jego „pan” nigdy go nie zapomniał i nigdy nie przestał kochać.
Być może, zdając sobie sprawę z niebezpieczeństwa jakim byłoby jego rozpoznanie, Argos daje Odyseuszowi ostatni dowód swojego oddania. Płonąc pragnieniem zbliżenia się do niego, dotknięcia go, trzyma się mimo tego z daleka od niego, zamieniając ostatnie swoje tchnienie w płaszcz ochronny, który okrywa Odyseusza.
Tego właśnie wymaga prawdziwa miłość i bezinteresowne oddanie. I tak postąpił Argos dostarczając każdemu z nas, wyjątkowej lekcji człowieczeństwa.

P.S. Jest to post ku pamięci Matyldy, która teraz – chcę w to wierzyć - biega sobie z Argosem, po psiej krainie wiecznej szczęśliwości.


Pies złamie ci serce, ale tylko wtedy, gdy jego przestanie bić.
cdn.

1 komentarz:

  1. Niesamowita, wzruszająca historia. Dziękuje Ci, że chciałaś ją nieco nagłośnić.. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń