Nie ma na świecie miłości, która trwa wiecznie.
Jedynym wyjątkiem jest ta, którą obdarza nas pies.
Historia
Argosa, wiernego psa Odyseusza, jest jedną z najpiękniejszych i najbardziej
wzruszających opowieści w Odysei - homeryckim eposie. Jego niepowtarzalna
miłość do Odyseusza, słusznie uczyniła go symbolem wiecznego oddania, i choć
scena, w której występuje jest bardzo krótka, to jest naprawdę przejmująca.
Zaniedbywany przez całe dwadzieścia lat, przez bezdusznych ludzi, nie dostał
niczego, co z powody szlachetnej rasy i swoich zalet, powinien był otrzymać od
życia, zamiast tego leżał porzucony w oblazłym przez robactwo barłogu, słaby -
bo siły go już dawno opuściły - i cierpliwie znosił swoje ciężkie, pieskie życie. Żył
zwinięty w kłębek w ciemnym kącie, uparcie odmawiając opuszczenia świata, jakby jego
życie jeszcze nie zatoczyło kręgu, jakby jeszcze na coś – lub na kogoś – czekał, co da
mu sygnał do odejścia. To tak jakby czekał na kroplę szczęścia, która raz na
zawsze zmyje ból nagromadzony przez tyle lat, pozwoli udać się w ostatnią podróż a jednocześnie
usprawiedliwi i nada sens jego krótkiemu istnieniu na Ziemi.
Obraz Odyseusza. w którego rękach dorastał, wrył mu
się głęboko w pamięć. Tak głęboko, że nie opuścił go nawet na chwilę; ani w
przeszłości, ani w teraźniejszości. Zdeterminował całe jego
istnienie. Dopiero gdy duch jego „pana” stanie się ciałem, Argos
zostanie uwolniony. Wreszcie będzie mógł odejść w spokoju od zimnej obojętności
ludzi. Nadejdzie wyzwolenie i uzasadnienie sensu jego istnienia, na które czekał
tyle lat.
I bogowie go nie zawiedli. Odyseusz wrócił. Jego duch
w końcu stał się ciałem.
Oczywiście obcym ciałem, bo przemieniony był w
starca, ale Argos nie dał się oszukać. Natychmiast rozpoznał - tylko on
spośród tylu! - swojego „pana”, z daleka wyczuł jego zapach. Szczęśliwy
podniósł łeb, zamerdał ogonem i wykonał ruch, jakby chciał się do niego zbliżyć
i po raz ostatni otrzeć o jego stopy. Nie miał jednak sił potrzebnych do takiego
przedsięwzięcia. W chwili gdy Odyseusz i pastuch Eumajos przekroczyli próg
wielkiej sali … Argos wydał swoje ostatnie tchnienie.
Ironia losu ?! Kolejna nieodpowiedzialna
zabawa bogów ?! Czy może nieuzasadnione okrucieństwo poety ?!
Nic z tego.
Ta niemożność dojścia Argosa do Odyseusza, dla którego
przetrwał tak wiele lat, wycierpiał tak wiele, wynosi tę scenę – a wraz z nią
sztukę Homera – na niewyobrażalne wyżyny.
Tak silna miłość, jak miłość Argosa do Odyseusza i
Odyseusza do Argosa, nie potrzebuje bezpośredniego kontaktu fizycznego, aby
eksplodować i erodować tysiącami jasnych kolorów szary horyzont okrucieństwa i
obojętności. Wystarczy jej jeden ruch, jedno skinienie głową, jedno czułe
spojrzenie.
Argos wykonuje ten ruch. I Odyseusz go odwzajemnia.
Nie zbliżając się do niego - gdyby to zrobił, zdradziłby swoją prawdziwą
tożsamość co zagroziłoby zarówno jego planom, jak i jego życiu - ale patrząc na
niego i pozwalając, by łza spłynęła mu po policzku. Argos rozumie to swoim
nieomylnym „szóstym zmysłem”. Nie musi już próbować. W powietrzu czuje zapach,
który wydzielają silne uczucia jego „pana”, czuje na sobie jego tkliwe
spojrzenie, czuje ciepło jego łez otulających go jak ciepły koc zimą.
I umiera. Wyzwolony. Usprawiedliwiony. Pełen spokoju i radości, że znów zobaczył Odyseusza, uszczęśliwiony, że jego „pan” nigdy go nie
zapomniał i nigdy nie przestał kochać.
Być może, zdając sobie sprawę z niebezpieczeństwa jakim
byłoby jego rozpoznanie, Argos daje Odyseuszowi ostatni dowód swojego oddania.
Płonąc pragnieniem zbliżenia się do niego, dotknięcia go, trzyma się mimo tego z
daleka od niego, zamieniając ostatnie swoje tchnienie w płaszcz ochronny, który
okrywa Odyseusza.
Tego właśnie wymaga prawdziwa miłość i bezinteresowne
oddanie. I tak postąpił Argos dostarczając każdemu z nas, wyjątkowej lekcji
człowieczeństwa.
P.S. Jest to post ku pamięci Matyldy, która teraz –
chcę w to wierzyć - biega sobie z Argosem, po psiej krainie wiecznej szczęśliwości.
Pies złamie ci serce, ale tylko wtedy, gdy jego przestanie bić.
cdn.
Niesamowita, wzruszająca historia. Dziękuje Ci, że chciałaś ją nieco nagłośnić.. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń